literatura tłumaczenia

Andrzej Polkowski, Anna Zielińska-Elliott, Piotr W. Cholewa… Czy kojarzysz te nazwiska? Jeśli choć w minimalnym stopniu interesujesz się literaturą, zapewne tak. Kilkorgu z najbardziej znanych polskich tłumaczy literatury wiedzie się dobrze. Pozostałym? Jak wynika z „Raportu o sytuacji tłumaczy literackich w Polsce” (2011) autorstwa Sławomira Paszkieta, nieszczególnie. Co wpływa na taki stan rzeczy? Czy sytuacja zmieniła się w ciągu ostatnich pięciu lat?

Polacy niewiele czytają

Przynajmniej na to wskazują wyniki Raportu o Stanie Czytelnictwa w Polsce w 2015 r., publikowanego przez Bibliotekę Narodową. 63,1% (spośród trzech tysięcy biorących udział w badaniu) w ciągu roku poprzedzającego wizytę ankietera, nie przeczytało ani jednej książki. 27,2% przeczytało od 1 do 6 pozycji, a 8,4% – 7 i więcej. Jak pisze Piotr Szymczak: jeśli rocznie tłumaczy się ok. 300 książek z francuskiego czy niemieckiego, a przyjmujemy, że jedna książka to ok. 12 arkuszy rozliczeniowych[1], cały rynek jest w stanie „wyżywić” od dziesięciu do piętnastu tłumaczy. Jak można się domyślić, najwięcej literatury przypływa do Polski z krajów angielskojęzycznych, jednak liczba tłumaczy literatury z tego języka również przewyższa popyt.

Konkurencja nie śpi

W środowisku panuje opinia, że niektórzy pragną zostać tłumaczami z braku innych perspektyw. Angielski znają biegle, więc wydaje im się… I proponują stawki niższe niż godne. Podobnie ci, którzy stawiają pierwsze kroki w zawodzie. Jako że na tłumaczy słowa „artystycznego” nie ma dużego zapotrzebowania, z początkowych zleceń cieszą się, jakby złapali Pana Boga za nogi – nieważne, że stawka zaniżona, a umowa pozostawia wiele do życzenia. Tłumacze, którzy mają już pewien dorobek, jednak nie wypracowali jeszcze ciągłości zleceń, walczą z ofertami typu „w ekspresowym tempie, w najniższej cenie, wysokiej jakości”. Co mogą zrobić, gdy budżet wydawniczy na dany tytuł jest niewygórowany?

Szybko, tanio, ale czy dobrze?

Przystać na zasady wyścigu szczurów? Nie godzi się. Niech sami kompromitują się ci, którzy tłumaczą „na czas”, często bez ostatecznej korekty (na którą, tu warto usprawiedliwić, czasu ani pieniędzy nie daje wydawnictwo). Na polskim rynku literatury obcojęzycznej znajdzie się od groma nieudanych przekładów – co gorliwsi czytelnicy skrupulatnie wytykają tłumaczom błędy (np. Piotr Witkowski w artykule Lista błędów w polskim tłumaczeniu „Powrotu Mrocznego Rycerza).

Umowa śmieciowa

Chcąc zarobić na chleb, tłumacze literaccy imają się wielu zleceń naraz. Zdarza się, że w tym samym czasie tłumaczą powieść, stronę internetową i dokumenty oficjalne. Holger Fock w tekście „Dlaczego mimo wszystko zajmuję się przekładami”, wspomina: dochody uznanych, profesjonalnych tłumaczy literatury znajdują się na ustalonym dla danego kraju progu ubóstwa lub poniżej niego. A umowy z wydawnictwami często są „śmieciowe”, nie tylko ze względu na fakt, że nie zawierają ubezpieczenia zdrowotnego ani emerytalnego. W najczęściej spotykanych w tej branży umowach o dzieło z przeniesieniem praw autorskich tłumacze (a jednocześnie TWÓRCY), zrzekają się praw do swojego dzieła, przenosząc wszelkie hipotetyczne korzyści majątkowe związane z ponownym wykorzystaniem przełożonego utworu, na wydawnictwo.
Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury

Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury

Dlatego działające prężnie od kilku lat Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury uczula: walczmy o swoje prawa! Dobrą praktyką jest podpisanie z tłumaczem umowy licencyjnej, w której zrzeka się on praw do utworu na kilka lat, a po upływie tego czasu może (w razie wznowienia wydania) czerpać z nich korzyści materialne. Idealną sytuacją byłoby, gdyby w umowie znalazł się również zapis o dodatkowym wynagrodzeniu z tytułu wydania książki w wersji elektronicznej i dźwiękowej. STL pracuje nad projektem „umowy modelowej”, będącej kompromisem między interesami tłumacza a wydawnictwa. Dokument ma być wzorem zwłaszcza dla początkujących tłumaczy, którzy często nie wiedzą, czego od drugiej strony mogą się domagać.

Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury budzi nadzieję, że komfort pracy tłumaczy literackich w Polsce podźwignie się z beznadziejnego poziomu. Instytucja organizuje szkolenia dla początkujących tłumaczy, informuje o grantach i konkursach, prowadzi debaty, a także promuje wiedzę na temat realiów pracy tłumacza literackiego. Na stronie stowarzyszenia, w ramach działu „Tłumacze o sobie”, co miesiąc jeden z członków przedstawia swoją sylwetkę zawodową w ciekawy sposób. Możemy poznać anegdoty z pracy profesjonalnych tłumaczy literackich (każdemu zdarzały się zabawne omyłki), a także dowiedzieć się, że niestety, ale czasu na przeczytanie całej powieści przed jej tłumaczeniem nie ma.

Kiedy poprawi się sytuacja tłumaczy literackich w naszym kraju? Od 2000 roku ich zarobki wzrosły minimalnie, nie doganiając podnoszących się kosztów „przetrwania”. Przyszłości mogą być pewne jedynie rozpoznawalne, obdarzone talentem jednostki – świetni rzemieślnicy, a przy tym wybitni artyści.

[1]    22 strony maszynopisu po 1800 znaków.