kraje wielojęzyczneKażde państwo ma swoją ziemię, flagę i język – tak tłumaczymy dzieciom organizację polityczną świata. To im jednak nie wystarcza. „Dlaczego w niektórych krajach mówi się w tych samych językach? Albo w kilku językach zamiast w jednym?”. No właśnie, dlaczego?

Zanim zapoznamy się z sytuacją językową w trzech krajach na różnych kontynentach, zwróćmy uwagę na problem terminologiczny, który porusza Dr Anna Ciostek z Uniwersytetu Warszawskiego w swoim artykule „Wielojęzyczność w Unii Europejskiej”[1]. Mianowicie, „wielojęzyczność” może oznaczać w języku polskim zarówno: znajomość kilku języków, współwystępowanie wielu języków na jednym obszarze, bądź – w kontekście funkcjonowania organizacji, jaką jest Unia Europejska – politykę stosowania więcej niż jednego języka w komunikacji instytucjonalnej lub zewnętrznej. W celu zawężenia i doprecyzowania znaczenia pojęć, znany polski językoznawca Walery Pisarek proponował, by o osobach mówić, iż są wielojęzyczne, o krajach natomiast wielojęzykowe.

Języki Republiki Południowej Afryki

Wielojęzykowość występuje w krajach postkolonialnych, choć na różnorodność systemów porozumiewania się wpływa w nich nie tylko uprzednia dominacja Anglików czy Francuzów. W Republice Południowej Afryki, prócz angielskiego, do 11 języków oficjalnych należą te plemienne: afrikaans, xhosa, ndebele, pedi, soto, suazi, tsonga, tswana, venda i zulu. Sam kraj ma 3 stolice – Kapsztad, Pretorię i Bloemfontein. Po to, by rozdzielić różne funkcje władzy (władza wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą) pomiędzy różne grupy etniczne. Angielski pełni rolę pomostu między obywatelami RPA, którzy z domu wynieśli rozmaite języki lokalne.

W XX w. status języków w RPA zmieniał się wielokrotnie. Gdy do Południowej Afryki przybyli Brytyjczycy, afrikaans jako język powstały na bazie mowy poprzednich kolonizatorów (Holendrów) miał już tam ugruntowaną pozycję. Angielski zyskał wówczas status języka edukacji i finansów, komunikowano się nim w miastach i wyższych grupach społecznych. Afrikaans i angielski dominowały w sferze publicznej do czasu zniesienia apartheidu i uchwalenia nowej konstytucji w 1994 r. Do grona języków urzędowych dołączono wówczas 9 kolejnych, wymienionych w poprzednim akapicie. Dwa z nich: zulu i xhosa stanowiły i wciąż stanowią języki większości obywateli RPA, zatem uznanie ich statusu było w nowej polityce kraju formalnością. Obecnie „każda rządowa jednostka czy uniwersytet musi opracować i wcielać w życie własną politykę językową, biorąc pod uwagę sytuację językową regionu”.[2] W praktyce to proces, który wciąż trwa.

Hindus z Północy, Hindus z Południa

Angielski to język oficjalny również w Indiach, choć nie każdy obywatel tego państwa potrafi się w nim dogadać. Drugim językiem urzędowym jest hindi… I tu sytuacja jest podobna. Zdarza się, że Hindus z Południa nie porozumie się z tym z Północy, a ten ze Wschodu nie zrozumie mieszkańca zachodniego wybrzeża kraju. Według etnologów, w Indiach mówi się obecnie w 448 językach. Wiele z nich wywodzi się ze wspólnego źródła, czyli sanskrytu[3]. Dla europejskich uszu mogą one brzmieć podobnie, jednak różnią się między sobą sposobem zapisu, a Hindusi (nawet ci z sąsiednich stanów) nie zawsze się zrozumieją.

To kannada, bengali czy telugu? Do 21 języków dodatkowych, które mogą być uznawane przez stany Indii za urzędowe, należą również: assamski, bodo, dogri, gudźarati, kaszmirski, konkani, maithili, malajalam, manipuri, marathi, nepali, orija, pendżabski, sanskryt, santali, sindhi, tamilski czy urdu.

Wielojęzykowość na gruncie europejskim

Szwajcaria ma trzy języki oficjalne: 63,5% obywateli mówi w szwajcarskim niemieckim, 22,5% po francusku, 8,5% po włosku. Co to oznacza? Szwajcarzy głosujący w referendach otrzymują karty wyboru, przetłumaczone na trzy języki. Wybierają spośród licznych mediów ogólnokrajowych, prowadzonych po niemiecku, francusku i po włosku. Czytają informacje na specjalnych znakach drogowych (np. o objazdach), powtórzone razy trzy. Co więcej, pół procenta mieszkańców tego względnie niewielkiego kraju posługuje się językiem romansz (głównie na terenach górzystych), uznanym jako narodowy, choć nie urzędowy.

Sprawa komplikuje się nieco na poziomie kantonów, czyli szwajcarskich republik. Każda z nich wybiera swój język (lub języki) oficjalne, których używa się w szkołach i urzędach. Jeśli w kantonie jest więcej niż jeden język oficjalny, wybór odbywa się na poziomie okręgów i gmin – może się zdarzyć, iż sąsiednie miasta będą „mówić” w innym języku.

Co ciekawe, Włoch zrozumie Szwajcara mówiącego po włosku, Francuz – tego, który mówi po francusku, Niemiec natomiast Szwajcara nie zrozumie. Chyba że będą mówić w innym niż niemiecki, znanym obydwu języku. Szwajcarzy „odcięli się” od standardowego niemieckiego w czasach wzrostu popularności faszyzmu i choć w szkołach wciąż uczą się jego klasycznej wersji, w mowie używają Schwyzerdütsch.

W jednym z odcinków na youtube’owym kanale Easy Languages[4], możemy posłuchać luźnych wypowiedzi Szwajcarów na temat wielojęzykowości ich kraju. Większość z nich jest entuzjastyczna, obywatele cieszą się z możliwości chłonięcia kilku języków naraz, swobodnej komunikacji zagranicą i faktu, iż często rozmowy toczą się po niemiecku i francusku naraz. Jedna z wypoczywających na plaży młodych frankofonek uważa jednak, iż ta wielojęzykowość „wznosi barierę, całkiem dużą. Wciąż jest wielu ludzi, którzy mają problem z niemieckim w szkole. Nie musimy się też uczyć włoskiego. Wskutek tego w ogóle nie znam niemieckiego i kiedy jadę do Zurychu, czuję się jak zagranicą”.

Ulice wielkich miast brzmią wieloma językami i nie potrzeba im do tego prawnego usankcjonowania. Turyści, imigranci, uczący się (choćby z obowiązku) języków obcych obywatele – dziś wielo-, a przynajmniej dwujęzykowość należy do standardu. Przyznanie statusu oficjalnego wzmacnia jednak przyswajanie języka obcego siłą rzeczy. W dwóch językach przyjmujesz informacje, patrzysz na inne pismo, jesteś pytany o drogę. Czy to nie brzmi jak raj dla poliglotów?

[1]„Języki obce w szkole”, nr 2/2015

[2]B. Wójtowicz, L. Posthumus „Droga ku wielojęzyczności RPA” [w:] „AFRYKA” 44 (2016 r.)

[3]   Co ciekawe, ów język literacki, którego początek datuje się na czasy starożytności, nosi miano języka wegetującego. Pojawia się w religijnych obrzędach, ponadto ponad 2000 obywateli Indii deklaruje, iż jest to ich jedyny język. Czynione są starania co do jego wskrzeszenia.

[4]https://www.youtube.com/watch?v=tjwPKnc124A