klimatW minionym, 2023 roku marzenie o białych świętach spełniło się, można by rzec, na ostatnią chwilę. I rozpłynęło się w równie szybkim tempie, ponieważ dni 25 i 26 grudnia przyniosły nam temperatury rzędu +10 stopni Celsjusza. Czy już przyzwyczailiśmy się do anomalii pogodowych?

Mimo że to lipiec 2023 r. ogłoszony został najgorętszym miesiącem w historii, media nie poświęciły mu zbyt wiele uwagi. Szczyt liczby artykułów prasowych na temat zmian klimatu przypadł na lata 2018 – 2021. Rozpoczął się tuż po opublikowaniu przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu raportu, który głosił jasno: ludzie muszą gwałtownie zredukować emisje gazów cieplarnianych.

Katastrofa klimatyczna w prasie

Media nawoływały do życia zero waste (z ang. bez odpadów), prezentowały poruszające statystyki i sposoby na ograniczenie śmieci w codziennym życiu. Przez pewien czas. Tematykę katastrofy klimatycznej przyćmiła pandemia (tak, środowisko poczuło ulgę, przynajmniej na chwilę), rosyjski atak na Ukrainę, sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, wybory władz w Polsce i zagranicą.

Tytuły sprzed kilku lat odwoływały się do zjawisk katastrofy klimatycznej, globalnego ocieplenia, ruchu zero waste i ekologicznej depresji. Informowały o groźbie przekroczenia temperatury minimalnej, jeśli natychmiast i skutecznie nie zmniejszymy emisji dwutlenku węgla; podpowiadały, z jakich wielorazówek można korzystać, by produkować mniej śmieci i co robić, by ograniczyć produkcję substancji szkodliwych. Apelowały do prostego człowieka, choć za emisję większości substancji szkodliwych odpowiadają firmy, które podsycają konsumpcjonizm. Dziś naukowcy są zgodni: to nie wystarczy.

Tytuły powinny grzmieć niczym anomalna burza

„35 stopniu w cieniu. Na razie jest super, nie? Ale niebawem wyginiemy” – to jeden z nielicznych wstrząsających tytułów[1] artykułu o katastrofie klimatycznej, które pojawiły się w polskojęzycznej prasie. Według Dereka Gladwina i Kedricka Jamesa z University of British Columbia (Vancouver, Kanada) wszystkie powinny brzmieć właśnie w ten sposób. Zamiast stosować terminy takie jak „kryzys klimatyczny” czy „stan zagrożenia klimatycznego”, ludzie powinni wziąć pod uwagę sytuację faktyczną, w jakiej się znajdujemy: w epoce masowego wymierania. Zmiana w terminologii zachęciłaby do zbiorowych działań na rzecz niszczonej masowo dzikiej przyrody (…) – twierdzą naukowcy.[2]

Porównują tym samym język do… ekosystemu. Im większa różnorodność języka, tym jest on silniejszy i kulturowo bardziej produktywny. Do opisywania zjawisk potrzebujemy w nim zarówno wyrażeń o łagodnym zabarwieniu, takich jak „zmiana klimatu” czy „wzrost globalnej temperatury”, terminów o nieco większej sile rażenia, np. „kryzys klimatyczny”, „katastrofa klimatyczna”, a także – najbardziej w tym wypadku adekwatnych według wspomnianych naukowców – mocnych wyrażeń, które mobilizują do kolektywnego działania.

Czy przeżyjesz masowe wymieranie?

Dlaczego w świecie nieuciszonego szumu medialnego, z którego wyłapujemy same „tragedie” i „katastrofy”, do opisywania aktualnego i przyszłego stanu środowiska mielibyśmy używać tak dosadnych słów? Bo ludzie boją się brutalnej prawdy. Prof. dr hab. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery i współtwórca serwisu Naukaoklimacie.pl w 2019 r. zapowiadał, że 80% ludzi z przyszłego pokolenia wyginie, a wymieranie naszego gatunku rozpocznie się już w 2050 r. Naukowcy zaznaczają, że sytuacja jest dynamiczna, ale na naszą niekorzyść.

Wywiady i artykuły, w których naukowcy dzielą się niewygodnymi dla ludzkości przewidywaniami z początku dobrze się klikają, jednak po kilku miesiącach czytelnicy przyjmują temat jak „odgrzewanego kotleta”. Pojawiają się inne, na ten moment bardziej szokujące i przerażające. A gdyby tak najważniejsze miesięczniki, dzienniki, wydawcy internetowi i radiowi poświęcili masowemu wymieraniu stałą rubrykę? Prezentowaliby szkodliwe praktyki korporacji, dzieliliby się wskazówkami, jak wspierać środowisko w konkretnych sytuacjach?

Co możemy zrobić?

Trudno zmienić życie w ekologiczne nagłym przewrotem. To proces wielomiesięczny lub wieloletni, w którym potrzebujemy wsparcia, przewodnictwa i inspiracji. Możemy ich szukać w mediach, na rozmaitych forach i grupach, na YouTubie. Powinniśmy także mówić, zwłaszcza z tymi, do których nie docierają informacje, używając przy tym prawidłowych słów. Że fajnie byłoby, gdyby nasze dzieci mogły żyć jak najdłużej, i ich dzieci również. Że masowemu wymieraniu być może uda się zapobiec, jeśli zmienimy podejście do życia. Zaczynając od siebie.

Na koniec anegdotka o tym, jak bardzo zmieniło się znaczenie epitetu „uchodźca klimatyczny”. Pod koniec XIX w. mianem tym określano osobę, która zmieniała miejsce zamieszkania dla zdrowia – by zażywać jodu lub oddychać świeżym górskim powietrzem. Współcześni uchodźcy klimatyczni będą migrować, bo inaczej czeka ich śmierć.

[1]Artykuł autorstwa Tomasza Kwaśniewskiego ukazał się 10.11.2018 r. W „Dużym Formacie”, dodatku do „Gazety Wyborczej”.

[2]https://theconversation.com/how-language-can-turn-down-the-temperature-of-heated-climate-change-discourse-210865