słownik medyczny nazwy chorób

Blednica, melancholia, apopleksja… To nazwy, które spotykamy w starych lekturach lub słyszymy (coraz rzadziej) od naszych dziadków. Dziś schorzenia i stany organizmu określa się inaczej. Jakie są najpopularniejsze dawne nazwy chrób i ich współczesne odpowiedniki?

Autorka tego tekstu we wczesnych latach szkolnych zaczytywała się w „Ani z Zielonego Wzgórza”. Płakała, gdy Mateusz Cuthbert zmarł na atak serca, jak i wtedy, gdy Ruby Gillis nikła w oczach. Jej skóra stawała się coraz bledsza, pod oczami zagościły na stałe głębokie sińce, a ruchy stawały się coraz bardziej powolne. Słowo „suchoty”, choć nie do końca rozumiane, napawało strachem i powodowało głębokie współczucie. Po latach wydaje się, że nazewnictwo chorób miało właśnie taki cel.

„Suchoty” to gruźlica, choroba zakaźna, która – nieleczona – w połowie przypadków kończy się śmiercią. Dzięki szczepionce przeciwgruźliczej, podawanej noworodkom w pierwszych dniach życia, zapadalność na nią nie jest tak powszechna, jak w XIX w. Nazwa „suchoty” lub „galopujące suchoty” nawiązuje do szybkiego wyniszczenia organizmu wskutek postępu choroby. Zakażonym towarzyszył uporczywy kaszel, gorączka, plucie krwią i tracenie na wadze. W ostatnich dniach życia Ruby Gillis siadywała już tylko na werandzie przykryta pledem, a dzień przed śmiercią „jakby jej się poprawiło”. Łabędzi śpiew.

Opisywały, co widziały

Dawne nazwy chorób nawiązywały zazwyczaj do objawów, tych widocznych na pierwszy rzut oka. Były bardzo obrazowe, a wypowiadanie ich wywoływało duże emocje. Współcześnie nazwy schorzeń bazują raczej na procesach, leżących u ich podstawy (np. wywodzą się od wirusa lub bakterii) bądź zawierają nazwisko naukowca, który opisał je po raz pierwszy.

Spójrzmy na najbarwniejsze przykłady. W czasach dawnych panowało przekonanie, że do ataków epilepsji przyczyniają się siły nieczyste. Stąd nazywano ją „chorobą demoniczną” (lub w kontrze, „chorobą świetą”, ponieważ niektórzy wierzyli, że przez chorego przemawia Bóg lub bogowie) albo „spadającym diabłem” (od ang. „falling devil”). Mówiono również po prostu „spadająca choroba”, gdyż człowiek obezwładniony atakiem ląduje na ziemi. Z kolei depresję, jako chorobę psychiczną, lekceważono przez wieki. Starożytny myśliciel Horacy w 65 r. p.n.e. określił ją mianem „czarnego psa” (od ang. „black dog”), który niczym cień podąża za swoim panem i nie sposób się go pozbyć. Nazwa przetrwała setki lat, a szczególnie upodobał sobie ją Winston Churchill, mówiąc w ten sposób o swoich stanach depresyjnych.

Choroby, których nie ma

Kolejna obrazowa nazwa to „barrel fever”, jako niezwykle eufemistyczne określenie choroby alkoholowej. („Jaka choroba?”, zapyta średniowieczny mieszkaniec miasta klasy niższej, który regularnie opróżnia kufle z tytułowej beczki). „Baryłkowa gorączka” czy „pociąg do beczułki”, tak moglibyśmy to dzisiaj przetłumaczyć. Kobiety w tym czasie (szczególnie mieszczanki z klasy średniej i wyższej) mogły cierpieć na „histerię”. To wybuchy złości, płaczu, okresu smutku – i wszystkie inne kobiece stany, które wprawiały mężczyzn w dyskomfort. Słowo „hysteria” to starogreckie określenie na macicę, a samą „chorobę” rozpoznano ponoć już w starożytności. W czasach wiktoriańskich próbowano terapii eksperymentalnej w postaci masażu genitaliów[1]. Współcześnie złe nastroje można powiązać z cyklem menstruacyjnym, by wiedzieć, kiedy zadbać o siebie w szczególny sposób.

Dziś melancholię kojarzymy ze stanem, w którym Słowacki pisał: „Smutno mi, Boże! Jak puste kłosy z podniesioną głową, Stoję rozkoszy próżen i dosytu… Dla obcych ludzi mam twarz jednakową, Ciszę błękitu”. Niegdyś słowem tym określano przewlekłe stany depresyjne. Z kolei chorobę dwubiegunową jeszcze kilkadziesiąt lat temu nazywano depresją maniakalną, a przed stuleciem – „podwójną osobowością”.

Nazwy chorób – emocjonalnie neutralne

Nazewnictwo chorób na przestrzeni lat nie zawsze jest jednolite i jednoznaczne. Niegdysiejsza angielska „grip” lub „grippe” (być może od ang. „get a grip”, czyli „weź się w garść”) nazywana jest „flu”, od wywołującego ją wirusa „influenza”, podczas gdy w Polsce pozostała starą dobrą grypą. Kolejny przykład to słowo „biegunka”, w naszym kraju pochodzące od konieczności częstych wizyt w toalecie. Natomiast angielskie określenie „diarrhea” pochodzi z greckiego i oznacza „wolny przepływ”.

Współczesne nazwy schorzeń może nie mówią od razu wszystkiego o objawach (np. choroba Hansena to dawniej trąd, a choroba Creutzfeldta-Jakoba to niegdysiejsza choroba wściekłych krów), jednak nie ma zagrożenia, że swoją bezpośredniością będą uwłaczać chorym. Choć gdy nagle pojawia się wiadomość o ciężkiej chorobie, nazwa stanowi zazwyczaj najmniejszy problem.

[1]Co z nutą komediową pokazuje film „Hysteria” z 2011 r. w reżyserii Tanyi Wexler.