Temat braku neutralności językowej coraz częściej poddawany jest debacie publicznej jako jeden z problemów język polskiego. Poszkodowana jest nie tylko osoba niebinarna, skazana na nieco pogardliwe „to” lub „ono”. Urażone czuć się mogą także kobiety zatrudniane w sektorze publicznym, gdzie zdecydowana większość stanowisk określona jest wyłącznie męskimi rzeczownikami. Stołeczna administracja poczyniła jednak pewne kroki, by walczyć z językowym szowinizmem. Jak dokładnie wygląda kwestia żeńskich końcówek w urzędzie?Żeńskie końcówki w urzędzie

1 stycznia 2021 roku z pewnością zapisze się na kartach językoznawstwa oraz idei feministycznej – od tego dnia bowiem w warszawskich urzędach rozpoczęto proces wdrażania feminatywów. Żeńskie formy stanowisk mogą pojawiać się we wszelkiej formie korespondencji, na tabliczkach przydrzwiowych, w wizytówkach, tytułach prasowych czy też na stronie internetowej.

Zmiana na ten moment jest fakultatywna, co oznacza, że kobiety zatrudnione w UM Warszawa mogą zdecydować, czy chcą tytułować się jako dyrektorki, kierowniczki, referentki, naczelniczki, czy preferują pozostanie przy nazwach męskoosobowych. Decyzja ta spowodowała, że kwestia języka neutralnego płciowo została ponownie poddana debacie publicznej. Warto więc nieco dokładniej przyjrzeć się kwestii feminatywów nie tylko w urzędach, ale i w ogólnym funkcjonowaniu społecznym.

Powrót do przeszłości, czyli krótka historia feminatywum

Struktury z końcówkami niemęskoosobowymi nie są nowym zjawiskiem w języku polskim. Jeszcze przed wojną, na przełomie XIX i XX wieku powstawały pierwsze feminatywy, którymi określano niektóre zawody stereotypowo przypisywane kobietom, np. pokojówka, sprzątaczka. Emancypacja kobiet zrodziła jednak potrzebę, by poszerzyć katalog zawodów o „neutralne stylowo ekwiwalenty”.

Rozkwit i popularność tego zjawiska przypisuje się na okres międzywoj enny, kiedy to praktycznie każdy zawód lub rola społeczna miały swój feminatywny odpowiednik. Gazety rozpisywały się na temat walecznych strzelczyń i wywiadowczyń, ciężko pracujących robotnic i sanitariuszek czy też wykształconych docentek, profesorek i prawniczek.

Okres PRL-u doprowadził do dwóch poważnych zakłamań leksykalnych, które spowodowały niemal całkowite wykorzenienie niemęskoosobowych nazw zawodów. Pierwszym zafałszowaniem było usilne tworzenie feminatywum w zawodach rolniczych i przemysłowych, np. tynkarka, traktorzystka, murarka czy chlewmistrzyni. Drugim zakłamaniem zaś stało się nadanie męskoosobowych sformułowań generycznych: zarówno studentki, jak i studenci mieli „indeks studenta”, a w kolejce stała grupa klientów, nawet jeśli wśród osób znaleźć można było kobiety. Obie karykatury językowe zostały wyparte na skutek transformacji z 1989 roku, a następnie cybernetyzacji społeczeństwa.

Urząd miasta stołecznego Warszawy polskim prekursorem

Obecnie możemy mówić o kolejnym kroku naprzód, który poczynił Urząd Miasta Stołecznego Warszawy: postulowanie zmiany nazw stanowisk, a dokładniej – uzupełnienie męskoosobowych nazw o feminatywy. Dzięki temu nie tylko zatrudnione kobiety mogłyby czuć się naturalniej i bardziej komfortowo na swoim stanowisku, ale także wizerunek miasta stołecznego zostałby znacznie ocieplony poprzez pokazanie, iż możliwy jest szacunek językowy wobec kobiet, mężczyzn oraz osób niebinarnych.

Warto podkreślić, że zmiana nie obejmuje dokumentów kadrowych, takich jak identyfikatory oraz oficjalnych pism, jak na przykład decyzje administracyjne. Na drodze bowiem stoi Rozporządzenie Rady Ministrów z 15 maja 2018 roku, które wprost określa i kataloguje nazwy zawodów urzędowych. Te z kolei, jak można się domyślić, występują wyłącznie w formach męskoosobowych. Jednak urzędniczki i urzędnicy optują za możliwością wyboru między feminitywem a klasyczną nazwą stanowiska.

Odbiór społeczny zaproponowanych zmian

Inicjatywa zaproponowana przez Rafała Trzaskowskiego spotkała się w większości przypadków z ciepłym odbiorem społecznym. Wiceprezydentka Warszawy, Aldona Machnowska-Góra podkreśla, że zmiana ta ma za zadanie zapewnić równość kobiet w codziennym życiu i docenienie ich pracy. Wtóruje jej posłanka KO i radna miasta stołecznego Warszawy, Aleksandra Gajewska. Zwraca jednak uwagę, iż zmiana ta powinna być dobrowolna i świadoma, a więc nie może być mowy o przymusie czy siłowych rozwiązaniach.

Nie brakuje jednak osób, które negatywnie wyrażają się o decyzji prezydenta Warszawy. Pod artykułami można spotkać komentarze, że Trzaskowski „poddał się dyktatowi feministek” lub że „maskuje swoją nieudolność w zarządzaniu Warszawą”. Nie brakuje także drwin w postaci „kierowców i kierownic” czy „ciężarowców i ciężarówek” – te same osoby jednak zapominają o możliwości wdrożenia takiego słowa jak „kierowczyni” czy „ciężarowczyni”. To pokazuje, iż język genderowo poprawny jest jeszcze w powijakach i konieczne będzie stopniowe oswajanie społeczeństwa z powszechnością feminitywów.

Jak wygląda ta kwestia w innych samorządach? Business Insider, powołując się na „Dziennik Gazeta Prawna” twierdzi, że Urząd Miejski w Poznaniu dopuszcza żeńskie końcówki w korespondencji wewnętrznej oraz tytułach prasowych już od 2016 roku. UM Szczecin z kolei przyznaje, że nie podejmowano tego tematu ze względu na znikome zainteresowanie, jednak jeśli takowe się pojawi – rozmowy zostaną podjęte. Sceptycznie z kolei wyrażają się toruńskie i gdyńskie samorządy, których przedstawicielki twierdzą, że męskoosobowa nazwa zawodu nie jest ujmą na ich honorze. Mniejsze gminy wprost podchodzą do tego tematu jak do żartu, co pokazuje, że żeńskie końcówki w urzędzie to raczej melodia przyszłości aniżeli rewolucja odbywająca się tu i teraz.

Jak używać języka neutralnego płciowo w codzienności?

Przy tej okazji warto zastanowić się nad istotą języka neutralnego płciowego, który stanowi bezpieczne rozwiązanie w wielu sytuacjach. Pierwszą opcją jest używanie form męsko- i niemęskoosobowych w zapisie, np. „czy chciałbyś/chciałabyś?”, „dziennikarz(rka)”. Ten postulat właśnie realizuje zmiana zaproponowana przez UM Warszawa. Alternatywnie, można zdecydować się na użytkowanie feminitywów i stosowanie ich adekwatnie do sytuacji. Drugą opcją jest stosowanie opisów poprzedzonych słowem „osoba”. Zamiast zastanawiać się nad użyciem słowa „dyrektor” lub „dyrektorka”, można zastosować zwrot „osoba na stanowisku dyrektorskim”.

Trendem zyskującym popularność w Internecie jest stosowanie zaimków neutralnych płciowo, co szczególnie widać w anglojęzycznych sferach dyskusyjnych i zagranicznych social mediach. Osoby niebinarne nie muszą określać się jako „he/his” czy „she/her” – mogą posługiwać się sformułowaniami gender neutral, takimi jak „xe/xem”, „ne/nem” czy „ve/ver”. Bardzo ciężko uświadczyć podobnego zabiegu w języku polskim, jednak postępowa część społeczeństwa coraz częściej wstawia literę „x” lub gwiazdkę „*” zamiast litery „a” i „e” określającej płeć, np. „widział*ś to?” albo „słyszałxś o tym?”.