sztuczna inteligencja politykaMieszkańcy Nowego Jorku otrzymują automatyczne wiadomości telefoniczne od swojego burmistrza, Erica Adamsa. Polityk informuje w nich o ważnych wydarzeniach w mieście, zachęca do podejmowania pracy w danych sektorach i ogłasza komunikaty. Wiadomości nagrywa nie tylko po angielsku, ale i po hiszpańsku, mandaryńsku, kantońsku, w jidysz i po kreolsku. Burmistrz nie ukrywa, że stoi za tym sztuczna inteligencja.

Papieże na placu św. Piotra odczytywali do zgromadzonego tłumu i telewidzów pozdrowienia w kilkudziesięciu językach. By pokazać wiernym z różnych krajów, że są z nimi i pamiętają właśnie o nich. Kamera pokazywała grupy pielgrzymów, do których kierowane były słowa. Na dźwięk pozdrowienia w swoim języku machali flagami i uśmiechali się, czując nić porozumienia. Nic dziwnego, że władze krajów czy miast wielojęzycznych chcą nawiązać relację z obywatelami, mówiąc w ich języku ojczystym.

Wiadomości odczytywane prezydenckim głosem nie brzmią jak nieidealne słowa papieży. Są pewne, spójne, rytmiczne. Sprawiają wrażenie, jakby osoba je wypowiadająca opanowała język w stopniu zaawansowanym, nie pozbywając się amerykańskiego akcentu. Takie komunikaty wydają się więc niezwykle wiarygodne. A co łączy je z pozdrowieniami głów kościoła katolickiego: trafiają nie tylko do ucha, ale i do serca. I tu pojawiają się kontrowersje.

Czy politycy mogą udawać poliglotów?

Osoby, które nie zdają sobie sprawy z tak dużej obecności sztucznej inteligencji w różnych dziedzinach życia, mogą pomyśleć: „W końcu mamy burmistrza, który mówi po naszemu”. Albert Fox Cahn, dyrektor wykonawczy Surveillance Technology Oversight Project[1], organizacji non-profit walczącej z negatywnymi skutkami postępu technologicznego, zaznacza, że w tym przypadku „należałoby skupić się na wysokiej jakości tłumaczenia komunikatu, a nie osobie, która go wypowiada”.

Prawnik i aktywista uważa, że tworzenie przez gabinet burmistrza robocalli (wiadomości nagrywanych przez robota, mimo że głos ma adamsowy) to zagrywka reelekcyjna. By wykazać absurdalność pomysłu polityka, Cahn umieścił w internecie komunikaty wypowiadane przez Erica Adamsa w językach… elfickim i klingońskim. Jak mówi, zajęło mu to 10 minut i kosztowało 50 dolarów.

Nowy plan dla Nowego Jorku

Eric Adams natomiast obrał sobie wdrożenie nowych technologii w zarządzanie Nowym Jorkiem jako specjalną misję. W październiku 2023 r. jego gabinet wydał 50-stronicowy dokument, dotyczący korzystania ze sztucznej inteligencji w służbie obywatelom. (Jak podkreśla burmistrz w stosownym przemówieniu[2], to pierwszy tego typu plan, wydany przez amerykańskie miasto).

„Action plan” sklada się z 37 przedsięwzięć, do których należy m.in. opracowanie nowego, bardziej efektywnego chat bota dla małych przedsiębiorców. Według statystyk, ok. 70% z nich dzwoniło na linię informacyjną z prostymi pytaniami, na które odpowiedź można znaleźć w sieci. Do minionych działań burmistrza w kwestii rozwoju technologii można zaliczyć np. wysłanie robota policyjnego do patrolowania okolic Times Square czy wdrożenie technologii bazującej na rozpoznawaniu twarzy mieszkańców. „Nie uciekniemy od AI, więc chcemy zarządzać nią w odpowiedni sposób” – mówi Eric Adams.

Chcieliby korzystać, ale nie wiedzą jak

Polski millenials przeglądający polityczne deepfake’i w czeluściach internetu, od razu spostrzeże się, że coś jest nie tak. Usta prezydenta Andrzeja Dudy nie składają się w płynącą ze ścieżki dźwiękowej wypowiedź („Jeśli jeszcze raz ktoś użyje słowa „bambik” albo „ale z ciebie bambik”, zostanie postawiony przed Sądem Najwyższym”), a sam jej styl nie przypomina prezydenckiego.[3] Babcia millenialsa natomiast może uwierzyć, że to prawda i mimo że słowo pierwszy raz słyszy, to zapamięta na pewno – żeby go przypadkiem nie wypowiedzieć.

Ze sztucznej inteligencji korzystają nie tylko ci, którzy mają aspiracje do tworzenia virali, ale również same partie polityczne, w walce przedwyborczej. Jak Platforma Obywatelska, która posłużyła się wygenerowanymi głosami polityków PiS-u, odczytującymi tzw. „maile prawdy”. Wiadomości te miały wyciec ze skrzynek pocztowych Daniela Obajtka, Joachima Brudzińskiego i Michała Dworczyka. Jak się okazało, nie wszystkie maile były autentyczne, jednak efekt fonii z pewnością je uwiarygodnił. Przynajmniej w uszach niektórych odbiorców.

AI w życiu każdego. Czy warto się bronić?

Czy politycy mogą korzystać z AI w etyczny sposób? A może powinni to robić bez roztrząsania, czy ich działania są moralnie wątpliwe – skoro technologiczna rewolucja nie ominie wielu innych profesji? Olga Legosz, specjalistka ds. HR, uważa, że ten, kto się z AI nie zaprzyjaźni, zawodowo będzie mocno do tyłu. Przedsiębiorczyni w listopadzie br. wydała e-booka „Jak zdobyć pracę przyszłości już dziś”, w którym dzieli się praktycznymi sposobami, jak mądrze wykorzystywać sztuczną inteligencję w różnych zawodach.

Chat GPT napisze płomienne przemówienie, Dream Studio wygeneruje plakat promujący kampanię wyborczą, a kolejna dedykowana aplikacja[4] zaproponuje stylizację do okazji, figury i modowych preferencji. I tu można postawić jedną z możliwych granic pomocy AI w pełnieniu funkcji „wybrańca narodu”. Póki mamy pierwszą połowę lat 20. XXI w., żaden program nie przeniesie na człowieka cechy wodzów, charyzmy. Później – kto wie?

[1]https://www.stopspying.org/

[2]https://www.youtube.com/watch?v=GyHhqZgZbr8

[3]https://www.tiktok.com/@starpar/video/7228920453073554714

[4]https://bizblog.spidersweb.pl/quarticon-ai-stylista-modowy