Koronamowa Minął rok, odkąd każdy z nas zmienił swoje życie. Codzienność z maseczką, izolacją, kwarantanną, testem i szczepionką dominuje tematykę naszych rozmów. A jak mówimy? Oto pojęcia, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy pojawiły się w komunikacji codziennej Polaków. I, miejmy nadzieję, wkrótce ją opuszczą.

Nie usłyszeć raz dziennie słowa „koronawirus” to wyzwanie dla współczesnego człowieka. „COVID-19” i jego synonimy wręcz wylewają się z telewizji, radia, prasy i internetu, odmieniane przez wszystkie przypadki. Rzadko w liczbie mnogiej, a warto pamiętać, że „koronawirusy” to termin ukuty w latach 60. XX w. na określenie grupy patogenów, wywołujących choroby układu oddechowego u ludzi i zwierząt.

Zatem… „SARS-CoV-2”, „COVID-19”, „koronawirus”, przez pieszczotliwą „koronkę”, „wiruska” po ironicznego „świrusa” lub „wirusa-celebrytę”. Jakie zmiany (w kwestii językowej) niesie z sobą rozprzestrzenianie się tej groźnej choroby?

Językowe przystosowanie do nowej rzeczywistości

Zanim przejdziemy do szczegółów, powiedzmy ogólnikowo: bardzo duże. Robert Lawson, socjolingwista z Birmingham City University w wywiadzie dla BBC stwierdza, że tempo zmian językowych, związanych z pandemią COVID-19, nie ma precedensu. Lawson łączy to z następującymi czynnikami: dużą prędkością rozprzestrzeniania się wirusa na świecie (wiąże się to z tym, że ma wysoką zaraźliwość, a w pierwszej fazie infekcji jest bezobjawowy), dominacją tematu pandemii w mediach oraz kluczowym udziałem internetu w życiu codziennym.

Przekaz medialny to jedno, ale czy pandemia koronawirusa naprawdę ma taki duży udział w naszej codzienności? Dość posłuchać rozmowy starych znajomych, którzy po pobieżnych uwagach o pogodzie, rozważają przewagę szczepionki Pfizera nad Astrą Zeneką i dyskutują na temat decyzji rządu co do kolejnego przedłużenia obostrzeń.-W maseczkach lub bez. To zależy, czy są covidianami (ludźmi, którzy chcą chronić zdrowie swoje i innych w obawie przed koronawirusem) czy też antycovidowcami. Ci sprzeciwiają się nadmiernemu wpływowi pandemii na gospodarkę i życie codzienne, a niektórzy twierdzą nawet, że tego wirusa nie ma. Pierwsi zyskali obelżywy przydomek covidiotów, drudzy – płaskoziemców. Wpływ pandemii koronawirusa na język

Jak koronawirus zainfekował nasze słownictwo? – nagłówek z „New York Times”

Sama obecność maseczek otworzyła w naszym słowniku kolejną kategorię. To atrybut obowiązkowy chociażby na spacerze do osiedlowego śmietnika. Gdy było to dozwolone, niektórzy nosili przyłbice (na bazarach dostępne nawet w wersji z czapką z daszkiem) lub półprzyłbice, zakładane powyżej nosa. Przeciwnicy osłon na nos i usta nazywają je kagańcami lub chomątami, porównując społeczeństwo do ubezwłasnowolnionych zwierząt. W dyskusjach internetowych pojawiło się nawet określenie „namordnik” – to słowo po rosyjsku oznacza kaganiec.

Jeśli chodzi o tworzenie neologizmów związanych z koronawirusem, antycovidowcy wykazują się dużą kreatywnością. „Plandemia” to zmyślne określenie aktualnych poczynań rządów wybranych krajów, które w efekcie mają doprowadzić do realizacji tajnego planu: Wielkiego Resetu (anulowanie wszystkich zobowiązań finansowych obywateli), wprowadzenia dochodu gwarantowanego i przejęcia własności prywatnej przez państwa.

Porozmawiajmy o absurdach

Nie trzeba być antycovidowcem, by móc kpić z językowych tworów obecnej sytuacji zdrowotno-politycznej w kraju. „Wypłaszczanie krzywej” to pojęcie, które pojawia się w memach pod figurą premiera Mateusza Morawieckiego. (Towarzyszy mu niezmienne: „Wytrzymajmy jeszcze tylko dwa tygodnie”). Z kolei „choroby współistniejące” to dla ironistów wszystkie inne, które zastąpił w ostatnim roku koronawirus.

Politycy natomiast mają tendencję do używania w obliczu pandemii języka wojennego. „Wygraliśmy bitwę z kolejną falą”, „pacjent przegrał walkę”, „medycy to bohaterowie, stoją na pierwszej linii frontu” – takie sformułowania pojawiają się raz po raz w przekazie medialnym. Czy służą poznaniu zagrożenia, akceptacji go w życiu codziennym? Wręcz przeciwnie.

Wymowne stało się stwierdzenie: „W takich czasach przyszło nam żyć”. Czy pojęcia (nad)używane przez media, polityków i społeczeństwo w czasie pandemii odzwierciedlają rzeczywistość czy może ją kreują? W ciągłym i krzykliwym przekazie warto wypracować sobie odporność na niektóre słowa.