Amerykańska odmiana języka angielskiego

Howdy – tak pozdrawiają się w Teksasie sąsiedzi, znajomi, nowopoznane osoby, kasjerki i klienci. To skrót od brytyjskiego zwrotu how do you do, na który oczekuje się jedynie pozytywnej odpowiedzi – I’m fine, thank you. Dla językoznawców howdy ma jednak większe znaczenie. To słowo będące kwintesencją wszelkich działań, jakie na polu tradycyjnego języka angielskiego przez lata podejmowali Amerykanie.
Mówiącym językiem „brytyjskim” mieszkańcom Nowego Świata przyświecały dwie idee – skrótowość i uproszczenie. Jeśli spojrzeć na amerykańską kulturę całościowo, powyższe stwierdzenie nie powinno dziwić. Stany Zjednoczone od wielu lat stanowią kraj marzeń, przyjmujący z całego świata żądnych beztroskiego życia tułaczy. Wszystko tu wydaje się być proste. Również język.

Gimnastyka języka

Gdy słuchamy osób posługujących się różnymi odmianami języka angielskiego, pierwszą różnicę wyłapujemy w lot. To wymowa! Brytyjczycy wypracowali akcent, wymagający niezłej gimnastyki aparatu mowy. Słowa w tej odmianie brzmią, jakby wypowiadał je angielski lord z wąsikiem, w meloniku, dzierżący w ręku binokle. Spójrzmy tylko na wyrazy – work (ang. pracować), turn (ang. skręcać, zmieniać), farm (ang. farma). Brytyjczyk nie wypowie litery „r”, która znajduje się w powyższych (i wszystkich innych) słowach monosylabicznych, przeciągnie jednak w mowie poprzedzającą je samogłoskę, artykułując: (wɜːk), (tɜːn) oraz (faːm). Dodatkowo, mało prawdopodobne jest, iż usłyszymy Anglika podkreślającego „r” na końcu słów, Amerykanin jednak nie zrezygnuje z takiego ułatwienia dla narządu mowy.

Mieszkaniec USA również ma w zwyczaju opuszczanie głosek – wszędzie tam, gdzie ich wypowiadanie oznaczałoby wzmożoną pracę języka. Gdy „t” znajduje się w słowie po literce „n”, w Ameryce rzadko uda nam się je usłyszeć. Obywatele Stanów Zjednoczonych mieszkają więc w city cen(t)er, surfują po In(t)ernecie i chodzą na job in(t)erview. Co jeszcze robią w wolnym czasie? Umawiają się na imprezy. John zaprasza przyjaciela, pytając: Hey, what about party later? Przy czym słowo party (ang. impreza, zabawa) wymawia jako (par(d)i), nie (ˈpɑː.ti). Jeśli „t” znajduje się w środku zdania, łatwiej mu wypowiadać je jako „d”.

Co ciekawe, istnieje wiele pojedynczych, wolnych od reguły słów, które przez mieszkanców USA i UK wypowiadane są inaczej. Należą do nich m.in.: garage – odpowiednio: (gǝ’raƷ) i (‘gæriʤ) czy route – (ruːt) i (raʊt).

Chips or fries?

Dla osoby, która nie zdaje sobie sprawy z różnic, wynikających z używania angielskiego w wielu miejscach na Ziemi, pewne terminy mogą wydawać się niejasne. Przecież na lekcjach uczy się, iż mieszkanie to po angielsku „apartment”. W amerykańskich filmach bohaterowie szukający lokum do wynajęcia mówią jednak: I’m searching for a flat. Różnice między określającymi tę samą rzecz słowami wynikają z wpływu kultury na język. Amerykanin powie: Those fries look marvelous! Z kolei Brytyjczyk mógłby stwierdzić: Ah, how marvellous those chips look! Brytyjska wersja słowa „marvellous” (ang. cudownie, fantastycznie) zubożona została w USA o jedną literkę. Podobnie ewoluowały favourite à favorite, jewellery àjewelry i kilka innych. Z kolei nasze frytki to dla mieszkańca Wielkiej Brytanii „chips”, Amerykaninowi na określenie fast-foodu do głowy przyjdzie jednak słowo „fries”.

Oto kilka przykładów słów o takim samym znaczeniu:

USA

  • fall
  • vacation
  • insane
  • sidewalk
  • restroom
UK

  • autumn
  • holiday
  • mad
  • pavement
  • toilet

Gramatyczne ułatwienia

Amerykańska fala uproszczeń języka angielskiego odbiła się również na gramatyce. Pamiętacie długie tabele z czasownikami angielskimi w 1. i 2. formie czasu przeszłego? Te najtrudniejsze do zapamiętania odmieniają się w sposób nieregularny. Amerykańska gramatyka dopuszcza jednak dodawanie do niektórych słów końcówek, charakterystycznych dla regularnej odmiany. Amerykanin mógłby napisać: Your kid is totally spoiled (ang. Twoje dziecko jest kompletnie rozpieszczone), podczas gdy Brytyjczyk trzymałby się oryginalnej formy „spoilt”. Pytanie w formie: do you have a house? również jest ułatwieniem zza oceanu. Brytyjczyk w końcu użyłby dystyngowanego: have you got a house?.

Różnice kulturowe wpłynęły na odmienności językowe nie tylko w przypadku amerykańskiej wersji angielskiego (tzw. General American). W końcu współczesny lingua franca stanowi język urzędowy wielu państw świata – od Australii i Singapuru, przez Zimbabwe, Sierra Leone i Somalię, po Kanadę i Jamajkę. Położenie geograficzne to główna zależność, wpływająca na powstawanie różnych odmian angielskiego. Nie tylko w zakresie granic państw, ale również mniejszych jednostek terytorialnych, kształtujących język na swój sposób. Bo chyba tylko po tym poznać żywotność języka – jeśli ewoluuje wraz z ludźmi.

Jeśli zainteresował cię temat języka angielskiego zapraszamy do zapoznania się z ofertą tłumaczeniową naszego biura. Więcej ciekawostek znajdziesz w zakładce: tłumaczenia języka angielskiego.

Dodaj komentarz