odgłosy zwierząt w innych językachBaśniowe wariacje od lat utwierdzają nas w przekonaniu, że wszystkie zwierzęta świata mówią jednym głosem. W „Pingwinach z Madagaskaru” tytułowi bohaterzy (może prócz charczącego Rico) bez problemu dogadują się z gatunkami z innych części globu, podobnie wszystkie zwierzęta rozumiał doktor Dolittle. Skąd zatem różnice w zapisie mowy braci mniejszej w różnych językach?

Czy amerykańskie koguty brzmią inaczej niż polskie?

Wystarczy porównać wyniki wyszukiwań fraz „odgłos koguta” oraz „rooster sound[1]”, by przekonać się, że ptactwo ów krzyczy jednym głosem. Co ciekawe, nie ma w nim ani litery „r” – jak postuluje polskie „kukuryku”, fracuskie „cocorico”, hiszpańskie „kikiriki” czy ormiańskie „tsoo-ghoo-roo-ghoo”. A już na pewno kogut nie wyśpiewuje anglojęzycznego „cock-a-doodle-do”. Jak zapisać to, co mówi samiec kury domowej? Zamknijcie oczy i wsłuchajcie się w poranny dźwięk dawnej polskiej wsi. Biorąc pod uwagę ten z proponowanego filmiku, kogut wydaje z siebie trzy lub cztery sylaby. Nie otwiera dzioba do „u” czy „o”, nie ściska gardła do dźwięcznego „k”. Gdybyśmy mieli jednak przedstawić jego mowę w zapisie, faktycznie, najbardziej zbliżona wydaje się do połączenia powyższych głosek. Idąc tym tokiem myślenia, najtrafniej odgłos koguta zapisali Japończycy: „ko-ke-kok-ko” oraz Koreańczycy: „ko-ki-oh”.

Co kura, to inna kultura

Anglojęzyczne kury, w ślad za rodzimymi przewodnikami stada, rozmawiają z użyciem „l”, robiąc: cluck, cluck, cluck… Gdyby Brytyjczycy wiedzieli, jakimi dźwiękami posługują się w języku polskim ich odpowiedniczki, być może nie otwieraliby szeroko oczu na dźwięk hymnu Euro 2012 autorstwa ludowych Jarzębin. „Koko koko Euro spoko” mieszkańcom królestwa wydawało się piosenką propagującą zażywanie kokainy i dziwili się, podczas gdy Polki w tradycyjnych strojach naśladowały odgłosy niewinnych kurek.  Podobnie jak my w „kumkaniu” tureckiej żaby nie usłyszymy wcale „vrak-vrak-vrak”, a w miauczeniu japońskiego kotka „nyan-nyan”, przedstawiciele różnych kultur dziwią się na odgłosy zwierząt w obcych językach.

Dlaczego nie wszystkie świnki robią „chrum-chrum”?

Odgłosy wydawane przez zwierzęta to zagadnienie naukowo zbadane. W danym języku oddaje się je wedle możliwości – zbioru dźwięków, liter, głosek, jakimi dana mowa dysponuje. Słowotwórcy postarali się, by zapis był jak najbardziej zbliżony do dźwięku rzeczywistego, a różnice między wyrazami dźwiękonaśladowczymi w językach wynikają z ich specyfiki. Japońska świnka nie może powiedzieć „chrum”, gdyż przeciętny Japończyk nie wypowie czystego „r” (ani „l” – w obcojęzycznych słowach zawierających te litery, Japończycy mówią coś pomiędzy, np. „love” to „raabu”), nie zna również pojedynczego „ch” – za ów dźwięk w japońskim odpowiadają sylaby „ha”, „hu”, „he”, „hi”, „ho”, wypowiadane bardziej delikatnie, nie jak „ch”, lecz jak „h” właśnie. Niegdyś różnica między wypowiadanym „ch” i „h” i w polskim była widoczna.

Kursu językowego dla mojego psa – poszukuję

Japońska świnka zrobi „buu”, angielska „oink”, holenderska „knor”, niemiecka natomiast „grunz”. (Antygermanofil powiedziałby tu, że nawet zwierzęta niemieckie strzelają językiem niczym z karabinu). Lew w języku rumuńskim wyda zduszone „grr”, podczas gdy angielskojęzyczny (chyba już po asymilacji lub urodzony w amerykańskim zoo), dumnie zawyje „roar!”. Polska żabka ze swym „kum-kum” dziwna się wydaje przy włoskiej robiącej „cra-cra”, niemieckiej „kwaak” i japońskiej „kero-kero”, która brzmi, jakby korzenie miała na Półwyspie Iberyjskim – może po Portugalczykach, którzy Japonię odwiedzali regularnie od XVI wieku?

W bajkach wszystko jest możliwe, dlatego animowane zwierzęta łatwo się między sobą dogadują. Stworzenie ogólnoświatowego „esperanto” dla aproksymacji (językowych przybliżeń) wydawanych przez małych przyjaciół odgłosów byłoby niezwykle pracochłonne (jak wiele jest głosek, które znają wszyscy? czy można z nich stworzyć kolejny językowy system?), dlatego i w tym względzie warto zachować różnorodność.

[1] https://www.youtube.com/watch?v=wUGuR-ATjR8