wulgaryzmy Dialog to specyficzny element wypowiedzi. Odróżnia się od zwartego tekstu zwięzłą formą, sposobem zapisu, a przede wszystkim… autentycznością. Odbiorcy nie oszukasz. Wszyscy wiemy, że panowie siedzący na ławce pod sklepem odzywają się inaczej niż mijające ich urzędniczki, a odtwarzając rozmowę licealistów, nie sposób pominąć slangowego słownictwa.

Oczywiście, generalizuję. Niejeden orator pojawił się w monopolowym, niejedna pani po pracy w urzędzie zrzuca maskę dystyngowanej damy. Z grupami społecznymi idzie jednak w parze pewien zestaw pojęć, sposób gestykulacji i mówienia, ulubiona tematyka wypowiedzi (ach, ci podrywający budowlańcy…), a nawet ton głosu. Kreatorzy kultury: pisarze, scenarzyści, aktorzy, dziennikarze mają za zadanie owo charakterystyczne emploi nam przybliżyć – a jeśli zrobią to bez researchu, nieudolnie, internet wybuchnie gromkim śmiechem.

  • Chciałem podtrzymać gadkę, żeby nie zgasła.

Wypowiedź młodego człowieka w jednym z nowszych odcinków Klanu stanowi świetny przykład dialogu „z kosmosu”. Te zdarzają się w większości polskich telenowel.

  • Będę zakuwał do oporu, nie wybiorę się na imprezę do Kacpra.
  • Nie bądź dziad, dasz radę.
  • Poszliśmy na domówkę do Julity, bawiliśmy się wspaniale.

Jaki nastolatek mówi w ten sposób? Wystarczy przecież wyjść do ludzi, opuścić komfortowe cztery ściany mieszkania i zapisać to, co się na ulicy usłyszało. Zapoznanie się z wynikami plebiscytu na młodzieżowe słowo roku PWN nie wystarczy, efektywniej będzie pospacerować w okolicy liceum bądź podstawówki.

Czy w takich badaniach terenowych można „przedobrzyć”? Mistrz poczytnej prozy, Stephen King, w Pamiętniku rzemieślnika radzi „Pisz tak, jak mówią”. Nieporządna gramatyka, nieidealny szyk zdania, wtrącane przerywniki czy zwroty gwarowe – wszystko to sprawia, że dialog wydaje się być bardziej prawdziwy, a historia zyskuje na wiarygodności.

Twórcy najpopularniejszych seriali młodzieżowych (nie tych pod egidą Disneya), dbają o autentyczność wypowiedzi do tego stopnia, że roi się w nich od popularnych pod każdą szerokością geograficzną „f*cków”, mniej rażących „sh*tów” i brytyjskich „boll*cksów”. Wnioskując z wielkiego powodzenia tytułów takich jak Skins czy norweski SKAM – w Europie i USA powstają ich narodowe wersje – niezakrywanie się językowym puryzmem to w kulturze współczesnej wydaje się być dobra droga.

Autentyczne teksty są nieocenioną pomocą również w nauce języka. Do końca życia nie zapomnę słuchowiska w języku niemieckim, rodziny rozmawiającej nad parującym spagetti o sprawach codziennych: pracy, szkole, tematach typu Quatsch (Quatsch z niem. absurd, plotka, bzdura). Stylizowana na prawdziwą rozmowa to zazwyczaj kopalnia związków frazeologicznych i popularnych powiedzeń, a tym samym wiedza o kulturze w przystępnej pigułce. Pracowaliśmy nad tym tekstem na studiach dobre kilka godzin, dopóki cała grupa nie znała go na pamięć.

Język klasyczny należy znać, to obowiązek każdego patrioty i przyszłego filologa. Jednak to w języku mówionym zanurzamy się bez reszty: w codziennych kontaktach, poprzez radio, telewizję, internet. Szkoda, by dialogi w literaturze, filmie czy nawet w materiałach naukowych brzmiały sztucznie – z szacunku dla języka i dla naszej wrażliwości.