Tytuł języka przyszłości należy do mandaryńskiego?

Temat dominacji Chin w światowej gospodarce w mediach zagrzał już stałe miejsce. Podąża za nim popularyzacja mandaryńskiego – języka lansowanego jako „must-know” naszych czasów, którym w przeciągu kilkunastu, kilkudziesięciu lat mamy porozumiewać się, jak dziś angielskim.

Czy na liście najczęściej używanych języków świata dojdzie do poważnych przetasowań, czy to tylko czcze proroctwa? Zaskoczeniem może być fakt, iż powszechny chiński już od jakiegoś czasu zajmuje na niej pierwsze miejsce – z liczbą 874 milionów posługujących się nim osób, podczas gdy angielskim (pozycja nr 3) mówi „ledwie” 341 milionów. Rzut oka na te statystyki  może prowadzić do błędnego wniosku: jeśli będę znał chiński, częściej niż po angielsku dogadam się zagranicą! Głównie za chińską, gdyż to większość 1,2 miliardowej populacji ChRL mówi po mandaryńsku.

Chiński w biznesie

Nie da się jednak zaprzeczyć, że znajomość języka Państwa Środka pomóc może w biznesie. Różnice kulturowe między Dalekim Wschodem a Zachodem ciężko przeskoczyć, aczkolwiek znajomość mandaryńskiego może pomóc odsunąć je na drugi plan choćby na czas negocjacji. Chiński biznesmen większym zaufaniem obdarzy osobę, która zadała sobie niemały trud poznania opartej na zupełnie innych zasadach mowy. Poza tym z nauką języka mimochodem przyswaja się kulturę. Czy argument gospodarczy wystarczy, by mandaryński wszedł do kanonu najchętniej poznawanych języków świata? Przykład Japonii pokazuje, że niekoniecznie. Ów kraj wyspiarski po II wojnie światowej szybko dorobił się tytułu ekonomicznej potęgi, dziś jednak japońskiego najczęściej uczą się pasjonaci… mangi i anime.

Język wyskakuje z lodówki

Prawda: by ludzie z ochotą poznawali nowy język, ten musi być wykorzystywany również dla przyjemności. A co daje większą niż dostęp do dzieł kultury: książek, filmów, piosenek, przedstawień teatralnych i telewizyjnych oper mydlanych? Znajomość angielskiego umożliwia zrozumienie ukierunkowanych na masowego odbiorcę – przeciętnego obywatela świata, hollywoodzkich produkcji, radiowych przebojów i czytelniczych bestsellerów. Angielski przybliża świat wokół nas – z każdym zapamiętanym słówkiem lepiej rozumiemy medialne przekazy i podsłuchane na starówkach miast międzynarodowe rozmowy. Komu wydaje się, że chiński w podobny sposób wkracza do naszego życia wszystkimi możliwymi kanałami?

Podążając za trendem

Może to tylko modni rodzice, którzy w trosce o przystosowanie umiejętności swoich pociech do przyszłego rynku pracy zatrudniają pochodzące z Chin niańki? Tegoroczny trend w końcu zamieni się w inny… A rodzice wciąż pod prysznicem podśpiewywać będą: hit me baby one more time[1] (lub, w zależności od preferencji: highway to hell[2]), zamiast słów popularnej piosenki „Ganying” A-Mei Chang. Mimo że znajomość angielskiego nie wiąże się z zachwytem znajomych – gdy uczymy się chińskiego, mówią: wow, podziwiam Cię, to musi być trudne!, to język ów wciąż otwiera największą liczbę drzwi. Poza tym, by zdeklasować angielski, chiński mandaryński musiałby najpierw wygrać na swoim rozległym azjatyckim podwórzu.

Angielski przed chińskim w Azji

Tysiące dzieci dojeżdżających codziennie przez 2 godziny z Malezji do singapurskich szkół przeczą dominacji najpowszechniej używanego języka. Rodzice uczniów uważają, że znajomość nie tylko angielskiego, ale i matematyki, fizyki i informatyki po angielsku niesie ze sobą mnóstwo perspektyw, może nawet pracę w krajach Zachodu. Ustanowienie w Singapurze angielskiego języka oficjalnym pomogło państwu gospodarczo – wg Banku Światowego stolica Singapuru (nomen omen, Singapur) to miasto, w którym najłatwiej na świecie „zrobić biznes”. Poza tym, jeśli my z grzeczności dla partnerów w interesach wytwarzamy presję na naukę chińskiego, Azjaci wciąż traktują i traktować będą angielski podobnie jak my, jako obowiązkowy dla znalezienia przynajmniej dobrej pracy.

Który łatwiejszy?

Czy im łatwiej przyswoić angielski niż nam mandaryński? Chińczycy znają łaciński alfabet, używają go do zapisu swojego języka np. przez klawiaturę komputera (tzw. pinyin – chiński w „naszym” zapisie). My z kolei poznawać musimy tysiące znaków (w codziennym użyciu ok. 3500), a w wymowie nauczyć się rozróżniać tony. Wypowiedziane w tonie wysokim, rosnącym, opadającym i rosnącym oraz wysokim opadającym słowo „ma” przyjmuje kolejno następujące znaczenia: mama, konopie, koń, skrzyczeć kogoś. Dla pocieszenia, w chińskim nie uświadczymy skomplikowanych reguł gramatycznych – żadnej koniugacji, liczby mnogiej, czasów i wielu innych zasad. A nauka tego języka może się spodobać szczególnie dzieciom, które w rysowaniu i wypowiadaniu obco brzmiących dźwięków znajdują zabawę.

Reasumując: czy mandaryński ma szansę stać się światowym lingua franca? Jeśli tak, wyobraźmy sobie, że na naukę tego języka poświęcamy, prócz standardowej edukacji, wiele lat, po czym na co dzień oglądamy chińskie filmy (i, mimo specyficznej dla nas kultury, nigdy się nam to nie znudzi!), a naukowcy, muzycy, sprzątaczki zapisują w znakach wyniki analiz, teksty piosenek lub… Cóż, sprzątaczki w dzisiejszych czasach po prostu muszą mieć odpowiednie kwalifikacje. A odpowiedź na tytułowe pytanie tego akapitu brzmi: raczej nie.

[1] „Hit Me Baby One More Time” Britney Spears
[2] „Highway to Hell” AC/DC