Lingwiści niemal jednym głosem deklarują: to niemożliwe. Pasjonaci kulturoznawstwa czytają o tej historii z wypiekami na twarzy, zajmują się nią (choć bardzo nieliczni) zapaleni naukowcy. Bo może jednak…? Do końca nie wiadomo, czy współcześni Japończycy nie są tak naprawdę przodkami części Zaginionych Plemion Izraela.

Terminem Dziesięciu Zaginionych Plemion Izraela bibliści określają starożytne plemiona izraelickie, których losy Święta Księga przestaje opisywać po całkowitym zniszczeniu Królestwa Izraela. Od lat historycy zadają sobie jedno pytanie – gdzie powędrowały, schroniły się owe ludy? Jedni otaczają Zaginione Plemiona czymś w rodzaju kultu, twierdząc, że „gdy czas nadejdzie”, powrócą do Jerozolimy do swojego ludu. Inni doszukują się ich w dzisiejszych pokoleniach. Za potomków Zaginionych Plemion uważają się niektórzy żydzi z Ghany, nieliczni Pasztuni (Afgańczycy przestrzegający przedislamskiego kodeksu honorowego), plemię Lemba z Afryki Południowej, a także… niektórzy wyznający protestantyzm Brytyjczycy.

Teorią, jakoby w mieszkańcach Japonii płynęła żydowska krew, zajmuje się m.in. pisarz analizujący hebrajską biblię, Arimasa Kubo. W artykule Mystery of the Ten Lost Tribes: Japan zauważa (być może chce „nagiąć” obserwacje tak, by pasowały do jego teorii?), jak wiele podobieństw łączy tradycyjne japońskie obyczaje i obrzędy z tymi, które panowały w starożytnym Izraelu:

  • jednym z najbardziej nieoczywistych i adekwatnych wydaje się być zakładane na czas modlitwy czarne pudełeczko na czoło. Dla żydów tefilin, dla buddyjskich kapłanów japońskich tokin. Co ciekawe, w chińskim, koreańskim czy indyjskim buddyzmie o podobnym akcesorium nie ma ani słowa – pudełeczko jest unikalne jedynie dla dwóch wymienionych na początku tego podpunktu (odłamów) religii. Czy to przypadek?
  • Arimasa Kubo w kilku japońskich świątyniach szintoistycznych doszukał się gwiazdy Dawida. Symbol ów, wyryty na okuciach lamp, skłonił go do dalszych poszukiwań wspólnej przeszłości Izraelitów i Japończyków.
  • Japoński festiwal upamiętniający historię biblijnego Izaaka ma być kolejnym z dowodów. Obchodzony przy dużej świątyni szintoistycznej Suwa-Taisha, w ceremonii odwołuje się do historii Świętej Księgi. Świętujący odgrywają scenę przywiązywania młodego chłopca do ofiarnego stosu, a następnie składają w ofierze jelenie (dziś wypchane, niegdyś żywe).
  • Japońscy kapłani (ci o przeciętnej randze) religii szintoistycznej od wieków noszą szaty z białego płótna. Podobnie nakazuje kapłanom żydowskim hebrajska biblia: noście szaty z białego płótna.

Takich podobieństw jeden z najbardziej znanych japońskich badaczy Biblii wysuwa co najmniej kilkadziesiąt. Jednym z aspektów, które badaczom dostarczają najwięcej rozrywki, jest jednak domniemane podobieństwo językowe:

Japoński i hebrajski

Źródło: https://www.quora.com/Is-Japanese-related-to-Hebrew

Jak widzimy na załączonym obrazku, wiele ze znaków japońskiej katakany ma swoje odpowiedniki w alfabecie hebrajskim. Co więcej, w takim zestawieniu na potrzeby potwierdzenia tezy, nasze oko chce widzieć podobieństwo, mimo że lingwiści na forach internetowych powtarzają:

języki hebrajski i japoński mają zupełnie inne korzenie.

Unikalne dla Japonii hiragana i katakana pochodzą od znaków chińskich. Hebrajski z kolei należy do grupy kananejskiej języków semickich. Skąd podobieństwa w pisowni? Przypadek jakich wiele – niektórzy widzą zbieżność między chińskimi obrazkami z epoki dynastii Shang a znakami na europejskich runach. Warto również wziąć pod uwagę, że ludzkiej ręce zwyczajnie wygodniej kreślić jedne kształty niż inne. Można się uprzeć, że łacińskie „K” i japońskie „く” również są podobne, a nie ma przecież możliwości, by obydwa języki wywodziły się w tej samej grupy… Ponadto wielu władającym hebrajskim osobom pisownia znaków alfabetu hebrajskiego na załączonym obrazku nijak nie przypomina tej współczesnej. Jeśli już, jest mocno zdeformowana.

Niektórzy badacze w dowodzeniu teorii o związkach Kraju Kwitnącej Wiśni z Ziemią Świętą posuwają się jeszcze dalej. Mało kto słyszał o górzystej wiosce w japońskiej prefekturze Aomori, liczącej sobie ok. 2500 mieszkańców Shingoo. Miejscowość promuje się turystycznie niezwykłym zabytkiem: grobem Jezusa Chrystusa. Według legendy potwierdzającej spoczynek Syna Bożego w tym właśnie miejscu, wcale nie zginął On na krzyżu. Poniósł za niego śmierć brat, Isukiri. Jezus tymczasem udał się do Japonii, gdzie wiódł życie prostego farmera. Ożenił się, a żona urodziła mu trzy córki. Dożył sędziwego wieku 106 lat, po czym został pochowany według tradycji, pod kopcem. Zostawił ponoć spisany w języku hebrajskim testament, który przedstawiciele lokalnych elit zawieźli do Tokio na krótko przed II wojną światową. O dokumentach słuch zaginął.

Argumenty potwierdzające starożytne powiązania między krajami tak odległymi geograficznie i kulturowo wydają się bazować na fragmentach wiedzy historycznej, przypadkowych podobieństwach kształtów liter. Nawet jeśli ta historia jest nieco „naciągana”, idealnie nadaje się do programów popularnonaukowych, kierujących się w stronę infotainmentu (z ang. „information plus entertainment”, informacja plus rozrywka). A my możemy tylko marzyć o odwiedzeniu grobu Chrystusa – oczywiście jako ciekawostki kulturowej.