słownik Wyświetlenia filmów przedstawiających popisy poliglotów można liczyć w milionach. „Matthew Youlden mówi w dziewięciu językach”, „Poliglota recenzuje Duolingo”, „Problemy poligloty”, brzmią tytuły. Taki sukces to wbrew pozorom często nie efekt talentu, a ciężkiej, długotrwałej pracy. Co robią poligloci, by posługiwać się biegle nawet kilkunastoma językami? Oto kroki do ich sukcesu:

20 języków dziennie, ale systematycznie

Konrad Jerzak vel Dobosz twierdzi, że można sprawnie posługiwać się nawet dwudziestoma językami. Warunek? Trzeba poświęcać im czas regularnie, najlepiej codziennie. Czy można władać wszystkimi biegle? Tak, jednak wszystkich trzeba używać. Języki, które wykujemy na blachę, niestosowane kurzą się, w końcu bledną, znikają z naszej pamięci. Autor „Sekretów poliglotów” dzieli się swoim codziennym rytuałem nauki języka: kilka minut dziennie dla polskiego (język ojczysty też trzeba pielęgnować! Można go zapomnieć, patrz: typ Johna Kowalskiego z Ameryki), portugalskiego, francuskiego, angielskiego, hiszpańskiego, włoskiego, esperanto, arabskiego, czeskiego, rosyjskiego, chorwackiego, rumuńskiego, tamilskiego i kilku innych. Codzienne powtórki wymagają wielkiego nakładu pracy, ale i czasu.

5 minut dziennie lepsze niż godzina

Tak, choć zależy od kontekstu. Człowiek efektywnie uczy się sam, maksymalnie wykorzystując kilka minut dziennie na wchłanianie słówek, słuchanie, pisanie. Tworzenie dialogów najlepiej jednak wychodzi w parach, a na kursy grupowe chodzi się przyjemnie. Choć mają minusy: zazwyczaj kosztują, a nauczyciel nie jest w stanie poświęcić każdemu uczestnikowi wiele czasu. Rozwiązaniem pośrednim wydaje się być znalezienie (choćby w Internecie czy na kawiarnianym spotkaniu grupy nauki języka) partnera do wzajemnej konwersacji i motywacji. Znany włoski poliglota, Luca Lampariello przyznaje, że z kilkoma językowymi partnerkami łączyły go kilkuletnie związki.

Jeden, drugi, trzeci – później już z górki

Podobnie jak z gotowaniem: znajomość technik przyrządzania, kolejnych przepisów, próbowania nowych kuchni, ułatwia naukę kolejnych. Nie jest to reguła bez wyjątków, ale kto zna włoski, temu szybciej przychodzi nauka hiszpańskiego. Polak z większą łatwością będzie uczył się innych języków słowiańskich niż Japończyk – temu z kolei nieobce będą chińskie znaki, których używa przecież, odkąd pamięta. Ponadto w nauce kolejnych języków pomagają wypracowane już rytuały i sprawdzone techniki, np. opanowanie w pierwszej kolejności czytania i pisania, by płynnie przejść do słuchania i mówienia. Poligloci wiedzą, jak zabrać się do wprowadzenia kolejnej mowy do swojego menu.

Nieustający pęd do wiedzy

Nawet i oni narzekają jednak na brak zapału. Każdy powtarza: „Utrzymuj motywację”. Najlepiej związaną z realnymi, dającymi się usystematyzować celami. Czyli nie: „Uczę się japońskiego, bo chciałbym kiedyś wyjechać do Japonii”, ale: „Uczę się japońskiego i jednocześnie zbieram na/ kupuję bilet lotniczy”. Bardziej motywują cele odwołujące się do emocji, związane z pragnieniem dogadania się z konkretną osobą niż dodające energii, ale krótkotrwałe chęci do zrobienia czegoś nowego w swoim życiu, dokonania nieokreślonej, jakiejkolwiek zmiany.

Monolog z samym sobą

Nawet w myślach, pomaga w szlifowaniu języka, którego chcemy się nauczyć. Mimo że w internecie bardzo łatwo w obecnych czasach o partnera do nauki najbardziej egzotycznych języków (np. suahili czy tajskiego), praktykowanie powinno odbywać się częściej niż raz na kilka dni, częściej nawet niż raz dziennie. Co ważne: nie należy się martwić popełnianymi błędami ani tym, że nie ma kto ich w danym momencie wskazać. Lepiej popełniać błędy, aniżeli nie mówić wcale.

Najbardziej atrakcyjny aspekt nauki języka…

… to oczywiście zanurzenie się w nim, jak i towarzyszącej mu kulturze. Nie trzeba czekać do opanowania języka na poziomie B2. Choć przed wyjazdem warto przejrzeć kilka samouczków lub zaopatrzyć się w dobry kurs online – osłuchanie z językiem pomoże wyłapywać znajome frazy i poćwiczyć rozumienie z kontekstu. Poligloci dają jeszcze jedną radę: „Patrz się mówiącym na usta”. Czytanie z ruchu warg pozwoli dotrzeć do prawidłowej wymowy dźwięków – zwłaszcza jeśli w danym języku znajdują się fonemy dotąd nam obce – a następnie przejąć maniery językowe native speakerów. „Wow, brzmisz lepiej niż niejeden Hiszpan / Izraelczyk / Amerykanin”, mamy szansę usłyszeć.

Jak zgodnie twierdzą poligloci, nie jest sztuką rozpoczęcie nauki danego języka i kontynuowanie jej przez miesiące, niekiedy przez lata aż do poziomu C1. Ważne, by język utrzymać w pamięci poprzez codzienne użytkowanie, nawet jeżeli okazje ku temu same się nie zdarzają.