Są takie zawody… Gdy tylko spotkamy wykonującego któryś z nich szczęśliwca, obdarzamy go głośnym „Wow, ale świetnie”. Również w dziedzinie translatoryki, gdzie po prostu przyjemniej tłumaczyć pewne materiały niż dokumentację prawniczą czy instrukcje obsługi maszyn. Jakie zlecenia najbardziej przypadają tłumaczom do gustu? I czy ich opracowanie to przysłowiowa „bułka z masłem”?
-
W tym artykule dowiesz się:
Tłumaczenie gier wideo
To gratka dla geeków i idealna wymówka, by spędzać przy konsoli długie godziny. Profity wiążą się z przedpremierowym dostępem do scenariusza gry, z „przechodzeniem” jej na wszystkie możliwe sposoby, a przy tym czystą, płynącą z zabawy przyjemnością. Takiej pracy można pozazdrościć – słownictwo jest przy tym standardowe, stosowane na co dzień, rzadko najeżone specjalistycznymi terminami.
Trudności: Tak naprawdę w niewielu przypadkach tłumacz oddaje się przyjemności rozgrywki w godzinach pracy. W końcu płacą mu za czas poświęcony na pracę właściwą – przekład kilkudziesięciu lub kilkuset stron scenariusza, bez konieczności uruchamiania gry wideo. To już poza etatem.
To zajęcie tak przyjemne, że wielu amatorów obcego języka oddaje się mu non-profit. W sieci znaleźć można grupy tłumaczeniowe, zajmujące się konkretnymi tytułami. I nie są to przekłady kiepskiej jakości. Wykonywane z pasji, z odpowiednim backgroundem kulturowym, brzmią nieraz lepiej niż te zlecone agencjom. A jeśli chodzi o tłumaczenia oficjalne, które trafiają do telewizji i serwisów VoD… Te również wykonuje się całkiem miło, śledząc wieloodcinkowe przygody bohaterów. Lepsze to niż wertowanie umów.
Trudności: A jeśli tak trafi się do tłumaczenia Moda na sukces? To z pewnością nie jest pobudzające zajęcie, zwłaszcza gdy wiąże się z przekładem ze słuchu i oglądaniem znanego „tasiemca”. Zlecone do tłumaczenia skrypty nie muszą być tłumacza ulubionymi, a w przypadku seriali kryminalnych, medycznych czy prawniczych wiążą się z opanowaniem odpowiedniej terminologii. Nie zapominając o znajomości kultury danego kraju. Dla przykładu, tłumacze popularnego norweskiego serialu o nastolatkach SKAM musieli zagłębić się w zwyczaj kupowania przez uczniów Russ busa.
Myślisz: nic prostszego! Slogany liczą sobie zaledwie kilka słów, spoty reklamowe do kilkunastu kwestii, a teksty marketingowe powtarzają wciąż te same banały. Wszystkie bazują na słownictwie nieskomplikowanym, bo adresowanym do szerokiej grupy konsumentów – przede wszystkim muszą być powszechnie rozumiane. Wiadomo, że powinny być dostosowane do kultury odbiorców, ale taką pracę kreatywną to ty lubisz.
Trudności: Wiele nietrafnie przetłumaczonych materiałów marketingowych stało się obiektem kpin (np. nazwa modelu Toyota MR2 we Francji, gdyż drugi jej człon przypomina wulgaryzm „merde”), wiele haseł nie zapadło w pamięci odbiorców. Tłumacz reklam powinien mieć ten marketingowy sznyt, tworząc teksty lekkie, rozwiązujące problemy adresata, dostosowane do jego miejsca zamieszkania. Nie ma mowy o tłumaczeniu dosłownym!
To marzenie artystycznych dusz… Tchnąć w powieść nowe życie, rozkładać zdania najlepszych autorów na czynniki pierwsze, zachwycać się wymyślnymi metaforami. To pośrednia szansa na realizację własnych literackich ambicji, ale i wielkie wyzwanie. Pisanie tak, by oddać manierę autora. Niektórym udaje się stworzyć własny, niepowtarzalny styl. Patrz: praca Anny Zielińskiej-Elliott, tłumaczki Murakamiego w Polsce, czy Andrzeja Polkowskiego, tłumacza przygód Harry’ego Pottera.
Trudności: Na co narzekają tłumacze literatury? Przede wszystkim nie mają dość czasu na „pierwsze czytanie” – zapoznanie się z książką „na luzie”, od pierwszej do ostatniej kropki, by uchwycić styl, zamiar piszącego. Ich praca odbywa się często z zegarkiem w ręku, byle do deadline’u. Ponadto, w wielu wypadkach pomija się ich nazwisko w stopce redakcyjnej.
-
Tłumaczenie prywatnej korespondencji
Człowiek z natury jest „podglądaczem”. Lubujemy się w historiach prawdziwych, chętnie czytamy o prywatnym życiu gwiazd. Wydawałoby się, że nie ma łatwiejszej i przyjemniejszej pracy jak tłumaczenie korespondencji prywatnej: listów i maili. Dominuje w nich słownictwo stosowane na co dzień, standardowe, nierzadko kolokwialne i potoczne. A my możemy dać się wciągnąć w zamkniętą w listach opowieść miłosną lub o przyjaźni na całe życie.
Trudności: Tłumaczenie korespondencji prywatnej to biały kruk wśród zleceń – o ile nie wzrośnie popularność poszukiwania przez internet żon jak z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Ponadto, jeśli już się zdarza, to przeważnie przekład przygotowywanych do wydania rozmów sprzed kilkudziesięciu lat: listów ludzi sztuki, korespondencji z wygnania czy emigracji, wiadomości z zakładu karnego. Zdarzają się w nich archaizmy, dodatkowo tłumacz powinien wykazać się znajomością realiów historycznych i danego środowiska.
Krótkie, zwięzłe i na temat. Różnoraki – przez gry na smartfony po aplikacje promocyjne marek. Tematyka raczej luźna, choć oczywiście zdarzają się aplikacje odczytujące składy produktów (wtedy przyda się wiedza z zakresu chemii i żywienia) czy dostarczające wiedzy na temat procesów zachodzących w organizmie kobiety podczas ciąży. W każdym razie, informacji osadzonych w kodzie zwykle nie jest dużo, a tłumaczenie interfejsu bazować można na tych, które w karierze już się wykonało.
Trudności: Apki mobilne idą w świat, ich użytkownicy skorzy są do wytykania najmniejszych nieprawidłowości: literówek, błędów w tłumaczeniu. Zawsze znajdzie się większy znawca tematu.
-
Tłumaczenie przepisów kulinarnych
Przekład ułatwia określona struktura tekstu. Składniki, czas przygotowania, instrukcje krok po kroku. Dane produkty, czynności do wykonania, przewijają się przez kolejne receptury, co znacznie skraca czas pracy. Poza tym… Jakie to źródło inspiracji! Nabyta wiedza teoretyczna zachęca do prowadzenia własnych kulinarnych eksperymentów, ubogacając życie o wartości związane ze zmysłem smaku.
Trudności: Kto tłumaczy przepisy kulinarne, winien mieć na uwadze różnorodne systemy miar i wag, wiedząc, że w wielu przypadkach należy uśredniać wartości, np. do 250 ml wody, gdy z przekładu przepisu wychodzi 255. Nie bez znaczenia dla komfortu wykonywania zawodu są również różnice kulturowe. Jaki sens ma tłumaczenie oryginalnych przepisów kuchni wschodnioazjatyckiej na polski, gdy zakupienie w kraju pewnych składników wydaje się niemożliwe? Nie trzeba sięgać tak daleko… Już wiele przepisów kuchni brytyjskiej wymaga produktów trudno dostępnych na naszym rynku.
Po rozważeniu zalet i wad poszczególnych zleceń dla tłumacza, wysnuć można wniosek: nawet jeśli powyżej wymienione wiążą się z „haczykami” w postaci konieczności dopasowania kulturowego, zgłębienia wiedzy specjalistycznej, długotrwałego wertowania dialogów, i tak będą wykonane z większym entuzjazmem niż przekład tekstu prawniczego pisanego maczkiem. Dopóki się nie znudzą. Efekt zmiany i „wow” działa tylko przez jakiś czas.