Wiadomo, że lubimy śmiać się z błędów w tłumaczeniu (te zdarzają się często w kartach dań, np. wina, zamiast wine, przetłumaczone jako guilt) i tworów językowych typu ponglish, ale czy mamy okazję pośmiać się z tłumaczy tak samo, jak z teściowych, polityków i Masztalskiego? Oto, co zabawnego o tłumaczach udało się odnaleźć w sieci.
1. Zacznijmy od żartu:
Był sobie pewien meksykański bandyta, który specjalizował się w nielegalnym przekraczaniu Rio Grande i napadach na teksańskie banki. W końcu za pojmanie rabusia wyznaczono nagrodę. Jeden z przygranicznych strażników porządku pomyślał „To coś dla mnie”. Podążał po śladach bandyty tak długo, aż trafił do jego ulubionej kantyny. Zakradł się za plecami zbira, przyłożył mu do głowy rewolwer i powiedział „Jesteś aresztowany. Powiedz, gdzie ukryłeś łup, inaczej przestrzelę ci łeb”. Jednak bandyta nie mówił po angielsku, a policjant po hiszpańsku. Na szczęście w barze przebywał również tłumacz, który zaoferował swoje usługi. Przekazał zbirowi, że ten jest już aresztowany i ma powiedzieć, gdzie ukrył zdobycze. Bandyta po hiszpańsku odparł „Idź do diabła!”. Strażnik porządku spytał „Powiedziałeś mu, że go zastrzelę, jeśli nie wyjawi mi kryjówki”? Tłumacz przekazał rabusiowi groźbę, a ten z wściekłością splunął na policjanta. Policjant oddał strzał w kolano bandyty i ponownie przyłożył mu pistolet do skroni. Zwrócił się do tłumacza: „Powiedz mu, że to jego ostatnia szansa. Jeśli nie powie mi prawdy, zabiję go”. Bandyta wije się z bólu i przeklina stróża prawa. Z drugiej strony, boi się o swoje życie. Po hiszpańsku, ledwo słyszalnym głosem, bełkocze, że pieniądze z rabunków zakopał pod dębem nieopodal kantyny. „Co powiedział?” – zapytał policjant. Tłumacz na to „Odpowiedział: Spadaj, Gringo. Nie odważysz się mnie zabić”.
Czy ktoś jeszcze wątpi we władzę dokonujących przekładu?
2. Jako że żarty o tłumaczach są jeszcze bardzo niszowe, próżno szukać ich w polskojęzycznym internecie. Jeśli chodzi o strony w języku angielskim, znajdzie się kilka – bodaj najpopularniejszą jest Translator Fun. Blog prowadzony przez tłumacza-freelancera, który wyśmiewa negatywne strony translatorskiego życia żartami typu:
W restauracji, do siedzącego przy stoliku tłumacza podchodzi znajomy.
- Często cię tu widuję. Jedzenie faktycznie mają wyborne.
- Nie, nie. Nie przychodzę tu dla jedzenia, tylko by podziwiać kardynalne błędy w menu.
Tłumacz w gabinecie lekarskim. Doktor pyta:
- Co panu dolega?
- Oko mi krwawi, bo dostała się do niego literówka – odpowiada tłumacz.
Ten niezręczny moment, gdy zapominasz, jak przeliterować słowo „niezręczny”. (Hasło więcej sensu ma po angielsku: This awkward moment when you forget how to spell „awkward”.)
To śmiech przez łzy, bo wielu pracującym z domu tłumaczom doskwierają zaniżone stawki i zawyżone wymagania, brak życia towarzyskiego i skłonność do prokrastynacji. Lubią prowadzącego Translator Fun, bo mogą się z nim utożsamiać.
3. 10 błędnych przekonań na temat tłumaczy
- Każdy, kto przez dwa lata w szkole średniej uczył się języka obcego (lub ma obcojęzyczną babcię) potrafi tłumaczyć.
- Dobry tłumacz nie potrzebuje słownika.
- Między tłumaczeniem ustnym a pisemnym nie ma żadnej różnicy.
- Tłumacze z chęcią pracują nocami i w weekendy, nie pobierając za to dodatkowej opłaty.
- Tłumacze nie muszą rozumieć tego, co przekładają.
- Dobry tłumacz nie potrzebuje proofreadingu ani korekty.
- Zostać tłumaczem to prosta droga do szybkiego wzbogacenia się.
- Tłumaczenie to po prostu klepanie tekstu w innym języku.
- Tłumacz kosztuje 50 złotych w Tesco i do pracy potrzebuje dwóch dużych baterii-paluszków.
I pierwsze, najważniejsze
- Ten marketingowy folder, wynik dwumiesięcznej pracy 20-osobowego teamu, tłumacz może przełożyć w jeden wieczór w taki sposób, by nie stracił nic z oryginalnego przekazu.
Tę i wiele innych anegdot o tłumaczach i tłumaczeniach znaleźć można w darmowym ebooku Bezużyteczna kolekcja żartów o tłumaczach (org. A Useless Collection of Jokes on Translators), skomponowanym przez Andreę Becca.
4. Kolejne kawałki:
Dwóch tłumaczy na tonącym statku:
- Umiesz pływać?
- Nie, ale potrafię wołać o pomoc w dziewięciu językach.
Tłumacz dostaje zlecenie na przekład 400 słów.
- Jak długo to zajmie? – pyta klient.
- Około tygodnia.
- Aż tydzień na 400 słów? Bóg stworzył świat w 6 dni.
- Proszę zatem przyjrzeć się światu, a następnie przeczytać moje tłumaczenie.
- Jak wielu tłumaczy ustnych potrzeba do zmiany żarówki?
- To zależy od kontekstu.
„Zdolność do mówienia kilkoma językami jest wielce przydatną umiejętnością, ale to zdolność do trzymania języka za zębami w każdym języku najbardziej się ceni.” (ITI Bulletin)
Żarty o tłumaczach przekazywane są najczęściej drogą (pseudo)ustną, krążą na forach jako opowiastki, anegdotki i hasła, rzadziej w formie tradycyjnych kawałów. Nie ma ich zbyt wiele, bo też i nie ma za bardzo z czego się śmiać. Jeśli już, to z efektów pracy tłumacza – a wpadki mogą przecież przydarzyć się każdemu. Choć karty dań tłumaczą chyba internetowe translatory, nie realne, wyedukowane osoby…