W tym artykule dowiesz się:
Kultura w jednym słowie
Są na świecie słowa, których odpowiedników próżno szukać w jakimkolwiek innym języku. Również polskie, jak „radioukacz”, czyli telegrafista działający w ruchu oporu po sowieckiej stronie żelaznej kurtyny. Jak przełożyć słowa „nieprzetłumaczalne”, by były zrozumiałe dla obcojęzycznego czytelnika?
Neapol to specyficzne miasto. Piękne, lecz Europejczykom kojarzące się głównie z biedą i przestępczością. Kto wie, być może właśnie w tym momencie pod zabytkowymi bramami przechodzą członkowie mafii, zmierzający do siedziby swojego bossa? Do niepozornego mieszkania w starej kamienicy gangsterzy wchodzą pojedynczo lub w dwójkach, co kilka minut. Z okna prowadzącego na dziedziniec obserwuje ich gattara z kubkiem kawy w ręku. Nie zauważyła, że na lakierowanym blacie jej zniszczonego stolika pozostało culaccino.
Wyobraźmy sobie, że powyższy akapit to fragment przetłumaczonej z włoskiego powieści. Nie do końca zrozumiały, gdyż uwagę czytelnika przyciągają słowa „gattara” oraz „culaccino” – owe „nieprzetłumaczalne”. Czy na pewno? „Culaccino” to nazwa plamy, pozostawionej na stole przez szklankę, z której wylało się nieco napoju. W języku polskim tego typu zabrudzenie nie zasłużyło na specjalną nazwę, choć można je opisać po prostu jako „okrągłą plamę, pozostawioną przez szklankę”. Tekst stracił na gracji, lecz to cena zrozumiałego tłumaczenia. Kim natomiast jest „gattara”? To samotna kobieta, która swoje starcze życie dedykuje bezpańskim kotom. Karmi, przygarnia, głaszcze… Wiele takich i w Polsce, choć nie ma na nie osobnego określenia.
Kilka stron wyjaśnienia
O ile włoskie „gattara” i „culaccino” można wyjaśnić polskim czytelnikom w najwyżej siedmiu słowach, istnieją terminy, których znaczenie zawarte jest w kilkudziesięciu. Weźmy za przykład japońską kyouikumamę (jap. kyou – szkoła, iku – iść). To matka, która maksymalnie angażuje się w edukację swoich dzieci. Nie oznacza to, że tak jak polska rodzicielka, odrabia zadanie matematyczne i mozolnie skleja „Biskupin”. Pilnuje jednak, by dziecko uczyło się pilnie już od najmłodszych lat. Musi w końcu jak najlepiej zdać egzaminy do przedszkola, szkoły podstawowej, średniej, a następnie na uniwersytet. Kyouikumama zapisuje pociechę do juku (szkoła dodatkowa, w której zajęcia odbywają się codziennie wieczorem) i na kursy oraz dba o to, by odnosiła sukcesy w konkursach – wszystko okupione ciężką pracą młodego człowieka i staraniami rodzicielki. By precyzyjnie oddać rolę kyouikumamy, należałoby zapewne napisać kilkustronicową pracę na temat etosu japońskiej edukacji.
Łapiąc słowa ulotne
Przed zapoznaniem się z kolejnym „nieprzetłumaczalnym” terminem, można by stwierdzić: przynajmniej wiadomo, kim jest kyouikumama. A jeśli w kulturze Japonii istnieje coś, czego nie można do końca określić, bo tak jest ulotne? To wabi-sabi – termin estetyczny, w skrócie oznaczający spojrzenie na świat, które polega na dostrzeganiu piękna w czymś nieperfekcyjnym. Wabi-sabi opiera się na podziwianiu życia przy pełnej akceptacji cyklu od narodzin do śmierci, a także związanego z tym przemijania. Czy nie wystarczyłoby określić go jako „piękna, zabarwionego smutkiem nietrwałości”? Prawdopodobnie mówi to wiele o koncepcji, lecz nie pozwala jej zrozumieć. Ba, Japończycy radzą, by pojęcia wabi-sabi nie starać się pojąć na siłę – wystarczy zaakceptować fakt, że istnieje, a następnie poszukać jego przykładów w codziennym życiu. Posługujący się kontekstowym językiem mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni w odpowiedzi na pytanie prezentera Marcela Theroux: czym jest wabi-sabi?, przepraszająco wzruszali ramionami, mówiąc: tego nie da się wytłumaczyć.
Tłumaczeniowy paradoks
Wielu tłumaczy twierdzi, że tak naprawdę słowa „nieprzetłumaczalne” nie istnieją. Jak mówią, wszystkie mocno zakorzenione w obcej kulturze terminy można czytelnikowi objaśnić – stosując przypis lub zastępując ten jeden wyraz naszymi siedmioma. Najtrudniej natomiast tłumaczy się pojęcia najprostsze, a posiadające bardzo wiele znaczeń – jak angielskie „to get” (a ang. otrzymywać, dostawać, stawać się, nabywać, zdobywać, mieć itd.), które w słowniku Roberta Collinsa zajmuje siedem kolumn. Wielu pogodziło się również z tym, że polskie słowo „chleb” nigdy nie zjawi się w wyobraźni zagranicznych czytelników jako ten pyszny, dopiero upieczony bochenek z chrupiącą skórką. Japoński „pan” to w końcu gąbczasta masa, nie inaczej jest z angielskim „bread”.
Określenie „nieprzetłumaczalne” zawsze będzie występować w cudzysłowie, gdyż wszystkie obcojęzyczne terminy da się przełożyć. Jedne potrzebują kilkuwyrazowego wyjaśnienia, inne można opisać w kilkudziesięciu zdaniach – w celu zrozumienia każdego należy zbliżyć się do kultury.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.