Zazwyczaj chowają się w cieniu. Wymienieni drobnym druczkiem na stronie z informacjami wydawniczymi, na szarym końcu napisów końcowych lub niewspomniani wcale. Mają jednak swoich fanów. Ci wiedzą, że bez Polkowskiego „Harry Potter” brzmiałby jak kalka z zagranicy, bez Wierzbięty Osioł ze „Shreka” nie byłby tak zabawny, a gdyby nie Lydia Callis, usnęliby z nudów w trakcie transmisji przemówienia Michaela Bloomberga.
W tym artykule dowiesz się:
O znanych tłumaczach słów kilka
Gdyby szukać wzorców w klasyce polskiej translatoryki, na myśl przychodzi postać Jakuba Wujka. Nie dlatego, że Nowy Testament Pana Naszego Jezusa Christusa to dzieło przetłumaczone wybitnie (tak naprawdę po kilkuletnich poprawkach komisji rewizyjnej z tłumaczenia Wujka w Biblii niewiele się ostało – wydano ją już po jego śmierci), ale pojawiające się w kulturze setki, tysiące razy. Do Wujka i jego tłumaczenia Świętej Księgi z wersji łacińskiej odwołują się naukowcy, duchowni i publicyści, dzięki którym z nazwiskiem XVI-wiecznego jezuity przez lata zdążyliśmy się osłuchać.
Gdyby o najsłynniejszego, najbardziej zasłużonego w historii tłumacza zapytać mieszkańca Stanów Zjednoczonych, być może usłyszelibyśmy w odpowiedzi: Sacajawea. Nazywana „Kobietą Ptakiem”, indiańska przewodniczka i tłumaczka, w dużej mierze przysłużyła się do sukcesu ekspedycji badawczej Lewisa i Clarka. Jako żona francuskiego trapera Toussainta Charbonneau, który zatrudniony był przez Anglików jako tłumacz, wyruszyła na wyprawę z nim i z dwumiesięcznym dzieckiem. Dzięki jej wiedzy o plemiennych obyczajach (sama była córką wodza plemienia Szoszonów), a także znajomości terenu, umiejętności rozpoznawania roślin jadalnych, ekspedycja wrzesz „dzikich” terenów Ameryki zakończyła się pokojowo.
Okryty złą sławą
W poszukiwaniu współczesnego wzoru oddanego, profesjonalnego tłumacza, warto się zwrócić w stronę tych, na których zazwyczaj nie zwracamy uwagi – bo większość z nas nie potrzebuje. Tłumacze języka migowego, którzy chowają się za plecami polityków lub w prawym dolnym rogu ekranu na TVP Polonia, również mogą zasłużyć na dobrą lub złą sławę. Thamsanqa Jantjie w trakcie poświęconego Nelsonowi Mandeli memoriału pokazał, jak swojej pracy nie należy wykonywać.
https://www.youtube.com/watch?v=FHtQXEQOnMU
Że Thamsanga Jantjie w trakcie przekładu symuluje, pozna nawet laik. Kamienna twarz, powtarzające się wciąż, nieznaczące nic ruchy… Na temat tego tłumaczenia wypowiadali się „ludzie z branży”, obwieszczając, że Jantjie nie migał ani w standardzie ASL (amerykański język migowy), ani w południowoafrykańskim, ani zapewne w żadnym innym. Okazało się, że w trakcie wystąpienia tłumacz doświadczył wizji zstępujących z nieba aniołów – jakiś czas później zdiagnozowano u niego schizofrenię. Co nie wyjaśnia faktu, że w podobnym stylu wykonał wiele przekładów.
Wzór dla adeptów dziedziny
Faktycznie przekłady jego i Lydii Callis to „niebo a ziemia”, z korzyścią dla kobiety. Amerykanka wsławiła się tłumaczeniem na język migowy przemowy mera Nowego Jorku Michaela Bloomberga, dotyczącej szalejącego właśnie huraganu Sandy. Jej ekspresyjne, wyczerpujące, angażujące nawet odbiorców niemających problemów ze słuchem tłumaczenie określone zostało jako „promyk słońca w tragicznej dla wielu mieszkańców Wielkiego Jabłka sytuacji”. Gestykulacja, mimika, ruchy warg wręcz porwały tłumy. A gdyby zapytać znowu o opinię innych tłumaczy i osoby niesłyszące, Callis po prostu świetnie wykonywała swoją pracę, nie robiąc przy tym nic kuriozalnego, dziwnego, nadzwyczajnego.
Podobnie jak inny kradnący uwagę publiki tłumacz na konferencji dotyczącej wirusa eboli:
(Prawie) polskie przeboje
W Polsce na mistrzów przekładu zwraca się uwagę zazwyczaj wtedy, gdy stoją za opracowaniem hitu, kasowego przeboju. Na fali popularności serii o Harrym Potterze zwrócił na siebie uwagę autor polskiej wersji językowej przygód czarodzieja, Andrzej Polkowski. Nie bez znaczenia jest jego rola dla powodzenia bestsellera J. K. Rowling. Mógł, jak to czyniono w niektórych zagranicznych wersjach, przejąć angielskojęzyczne nazewnictwo akcesoriów ze świata magii – Polkowski wykazał się jednak kreatywnością i dzięki niemu możemy mówić o Fasolkach Wszystkich Smaków Bertiego Botta czy Mapie Huncwotów.
Z kolei dzięki Bartoszowi Wierzbięcie wykreowany w USA Shrek jest jakby bardziej „nasz”. „Gadam, latam, pełny serwis!” czy „Stary, zainwestuj w tic-taki, bo ci jedzie” to hasła, które na zawsze zapisały się w popkulturze. W polskim przekładzie animacji warto zwrócić uwagę również na treść dyskretnie kierowaną do dorosłych, umiejętnie dopasowaną kulturowo, np. piosenkę Latać każdy może czy wypowiadane przez Ciastka: „Żwirek kręci z Muchomorkiem!” Tłumaczenie Shreka to wręcz kamień milowy w polskim dubbingu, wzorzec dla wszystkich kolejnych tłumaczeń tego typu.
Tłumacz Stalina
By zapisać się na kartach historii, tłumacze nie muszą odznaczać się wyjątkowymi umiejętnościami i doświadczeniem. Wystarczy, że znajdą się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Jak Valentin Berezhkov, tłumacz Wiaczesława Mołotowa (również w trakcie podpisywania paktu Ribbentrop – Mołotow) czy Józefa Stalina, m.in. na konferencji w Jałcie. Przychodzą myśli: czy za pomocą manipulacji w tłumaczeniu (patrz: żart o żandarmie i rabusiu w artykule Żarty o tłumaczach), mógłby zmienić bieg historii?
W kategorii „tłumacze polscy” znaleźć możemy wiele wybitnych person. Nie zajęliśmy się tu postaciami m.in. znakomitej Marii Skibniewskiej, Roberta Stillera czy Stanisława Barańczaka. Nasz Katalog sławnych tłumaczy to zestawienie nowe, subiektywne, a w niektórych przypadkach „z przymrużeniem oka”.