Języki światów wirtualnychAkcja hollywoodzkich produkcji drażni, gdy nawet osadzona w XIX-wiecznych Niemczech, rozgrywa się po angielsku. Mniej niestosowne wydają się być elfy, istoty pozaziemskie i prastare plemiona, które posługują się współczesnym lingua franca. Bo któż miałby znać mowę nieistniejących postaci?

Ten, kto wymyślił ją na potrzeby swojego wirtualnego świata. Powołać do życia bohaterów, którzy mogliby posługiwać się specjalnie skonstruowanym językiem – choć trudno w to uwierzyć, taki cel przyświecał Johnowi R. R. Tolkienowi w trakcie pisania powieści opartych na, wymyślonej nomen omen przez niego samego, mitologii Śródziemia. Wielki pisarz był jeszcze większym pasjonatem języków, pod koniec życia znał ich już ponad 30. Współtworzył nawet słynny English Oxford Dictionary, w którym do dziś znajdują się opracowane przeze niego definicje. Tolkiena fascynowała pisownia, formy gramatyczne, wymowa… Tak bardzo, że jeszcze w trakcie studiów zaczął tworzyć własne systemy językowe. Niektóre z nich wzorowane były na językach semickich, walijskim, a najsłynniejszy – quenya – na łacinie oraz fińskim. W uniwersum stworzonym przez jednego z prekursorów fantasy językiem quenejskim posługują się elfy z wysokiego rodu. A ze słów mistrza: (…) stworzenie sytuacji, w której powszechnie pozdrawiano by się słowami „elen síla lúmenn’ omentielmo”, wymagało pewnego wysiłku, wywnioskować można, że to nie tworzenie nowych „obcojęzycznych” zwrotów było dla niego najtrudniejsze.

Klingońskiego ucz się ty

Miłośnicy serialu „Star Trek” z sentymentem wspominają z kolei pełne nietypowych dźwięków frazy w języku klingońskim. W trakcie tworzenia mowy Klingonów dr Marc Okrand miał postępować według zasady: jak najbardziej nieziemsko. Wskutek tego w klingońskim próżno szukać faktów, powszechnie występujących w językach naszej planety. Szyk zdania: dopełnienie – orzeczenie – podmiot pojawia się jedynie w używanym przez 500 osób karaibskim języku Hixkaryana oraz równie mało stosowanym przez rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej Guarijio. Do zdań typu: jabłko zjadłem ja, w klingońskim dochodzą nietypowe dla polskiego języka współczesnego spółgłoski, np. Q, będące połączeniem dźwięków q i H lub gh, oznaczające dźwięczne H. Do 2005 roku grupa znawców pozaziemskiego języka prowadziła w nim Wikipedię, po czym… Nie, nie rozwiązała się. Przeszła na osobną domenę, co pokazuje, że wymyślona na potrzeby serialu mowa wciąż cieszy się popularnością. W najnowszej wersji systemu Windows Phone nawet głosowa asystentka Cortana potrafi powiedzieć po klingońsku kilka zwrotów. Tylko dlaczego po polsku ni słowa?

Sul sul, czyli witaj

Kto wie, może wkrótce Cortana, podobnie jak słynne piosenkarki, zacznie posługiwać się simlish? W tym języku zaśpiewały już Lily Allen, Natasha Bedingfield, Nelly Furtado oraz Katy Perry. Simlish to język opracowany na potrzeby wirtualnego, zamieszkiwanego przez Simów świata po to, by wyeliminować konieczność tłumaczenia rozmów na wszystkie języki krajów dystrybucji słynnej gry „The Sims”, a także irytującą powtarzalność fraz, które w języku gracza mogłyby szybko zbrzydnąć. Na pomysł utworzenia charakterystycznej mowy wpadł Will Wright, projektant gier komputerowych i współzałożyciel firmy Maxis, a wykonania podjęła się dwójka aktorów głosowych: Stephen Kearin i Gerri Lawlor. Simlish czerpie zwroty z języka ukraińskiego, nawaho oraz tagalskiego, które wypowiadane są z celowym, bardzo złym akcentem. Dla przykładu: jeśli Sim, który nie zaopatrzy się w czujnik dymu nad kuchenką, w trakcie jej awarii podejdzie zbyt blisko i zajmie się ogniem, wykrzyknie: Wabadebadoo!, oznajmując: Płonę! (Czy nie ma w tym podobieństwa do okrzyku słynnego jaskiniowca?) W miarę pojawiania się kolejnych części „The Sims” simlish ewoluował z języka infantylnego w poważną, dynamiczną mowę, wzbogacając się przy tym o nowe słowa.

Nauka popłaca

Tworząc nowy kod porozumiewania się, Tolkien pragnął usatysfakcjonować własne poczucie językowej estetyki, dr Marc Okrand stworzyć element kompletny z powstałym uniwersum, a Will Wright uprościć sobie pracę nad grą komputerową z planem światowej dystrybucji. Sensu ich dziełom dodaje fakt, iż za nietypowo brzmiącymi językami podążyły tłumy fanów „Władcy Pierścieni” i „Hobbita”, „Star Treka” oraz „The Sims” na całym świecie. To oni tworzą słowniki, translatory, rozmówki, samouczki i fora internetowe, na których prowadzą wzajemną edukację. Sceptycyzm podszeptuje: po co komu uczyć się języka, którym włada zaledwie garstka wiernych fanów? Cóż, znający m.in. quenyię miłośnicy tolkienowskich powieści zaangażowani zostali do produkcji kinowej wersji „Władcy Pierścieni”.

Oceń

Dodaj komentarz