Tłumaczenie stron internetowych – konieczność, czy dowolność?

Dla posiadaczy dużych, ogólnoświatowych portali pierwszą i główną zasadą jest stworzenie ich w uniwersalnym języku – czyli po angielsku. Niezależnie od tego, czy startup zaczyna w USA czy Afryce, jego ekspansja rozpoczyna się od unifikacji pod względem treści; tak, by większość użytkowników mogła z niego skorzystać. A jak jest w Polsce?

Przydatność wielojęzycznej strony internetowej

Ogromna baza prywatnych przedsiębiorców, działająca na więcej niż jednym rynku zbytu (np. hurtownie, sklepy internetowe, profesjonalne ekipy budowlane, biura projektowe) wręcz zmuszona jest do przełożenia strony na języki inne niż ojczysty, co jest logiczne. Ci, dla których tłumaczenie jest tylko opcją nierzadko mają ciężki orzech do zgryzienia – postawić na obecnych użytkowników i darować sobie ekspansję, czy spróbować?

Kluczową rolę odgrywa tu zorientowanie na konkretny rynek – większość badań opinii publicznej opierająca się na ankietach kierowanych do zróżnicowanej grupy użytkowników wskazuje, że miażdżąca większość, mając przed sobą wybór, zawsze korzysta z języka ojczystego. Toteż tak, jak w przypadku działalności handlowych dobrym pomysłem jest wprowadzenie przelicznika walut (np. złoty-euro), tak warto pomyśleć nad multijęzykową stroną; przekład pozostanie obojętny dla dotychczasowej grupy docelowej, ale w perspektywie może ją powiększyć o nowych zainteresowanych. Polska to tylko 38,5 mln ludzi; dla porównania Niemcy szczycą się populacją 80,6 mln, a Rosja – 143,5 mln. Natomiast jeśli pierwszym, co przychodzi Wam na myśl jest tłumaczenie na angielski – pamiętajcie, że choć jest dominujący pod względem znajomości na całym świecie, wcale nie jest gwarantem sukcesu – użytkownicy korzystają z niego dopiero w drugiej kolejności, jeśli ich język rodzimy nie jest dostępny.

 Internet darmowym tłumaczem?

Internet kusi darmowymi tłumaczeniami, które wykonasz za pomocą jednego kliknięcia. To zawsze „jakieś” rozwiązanie, ale w tym wypadku – jedno z najgorszych. Dla przeciętnego Brytyjczyka nie będzie miało większego znaczenia, czy zwrot „jestem z Polski” zostanie przełożony poprawnie, czy „I am from Polish”, bo ogólny sens zostanie zachowany. W większości przypadków pozostawi niesmak, co najprawdopodobniej nie przysporzy wielu nowych odwiedzających i wracających użytkowników. Darmowe narzędzia są skuteczne, kiedy pilna potrzeba uniemożliwia dokonanie przekładu profesjonalnego, ale na dłuższą metę są zupełnie bezwartościowe. Wykonanie tłumaczenia od podstaw przez specjalistę to nie tylko suchy tekst, który wyświetla się w odpowiednim miejscu; to również treści w kodzie źródłowym strony, które dzięki wielojęzyczności pozwalają na lepsze pozycjonowanie, a co za tym idzie – wyższą pozycję w wyszukiwarkach, zwiększanie rozpoznawalności danej marki. W konsekwencji zwiększenie obrotów i maksymalizacja zysków.

Lokalizacja, bo takim mianem określa się ten rodzaj tłumaczenia, to dostosowanie produktu pod rynek, przy czym produktem nie musi być strona internetowa, np. każdy artykuł spożywczy dostaje zlokalizowaną etykietę. Identyfikacja marki odbywa się nie tylko na poziomie tekstowym, ale też kulturowym – aby dostosować ją do zwyczajów konkretnego kraju czy trendów w mediach. Wchodząc z zupełnie nową, nieznaną firmą jesteśmy jednym z wielu – to, jak wartościowe treści będziemy publikować zależy właśnie od powyższych działań dostosowujących ją do panujących na danym rynku realiów.

Inwestycja popłaca

Naturalnie nie zawsze budżet, jaki planujemy przeznaczyć na te działania jest wystarczający do wykonania wszystkich z nich. W tym wypadku ekspansja na zasadzie „jakoś to będzie” jest raczej bezsensowna; lepiej poczekać lub skorzystać z usług biura tłumaczeń – całościowe przełożenie i dopasowanie treści witryny będzie kompletne oraz weźmie pod uwagę wszystkie opisane wyżej zawiłości.

Reasumując: nie ma konieczności tłumaczenia strony internetowej, lecz tylko wtedy, jeśli profil danej działalności zorientowany jest na jeden rynek lub wąską grupę odbiorców. Globalizacja sprawia, że granice pomiędzy ogromnym biznesem w centrum Paryża, a podkrakowskim sklepem zatrudniającym dwie osoby zacierają się. To z kolei przyciąga potencjalnych klientów, a kwestia tego, czy sami ich wcześniej zapraszaliśmy schodzi na dalszy plan – ważne są efekty; z kolei wart odnotowania jest fakt, że z pozoru banalne przetłumaczenie witryny otwiera przed nami perspektywę całego świata.

Oceń

Dodaj komentarz