filmOd kiedy w Polsce produkuje się wersje dubbingowane filmów? Dlaczego niektórym głos lektora przeszkadza w odbiorze dzieła? Skąd w krajach zachodnich umiłowanie do dubbingu, a w Skandynawii do napisów? Tych pytań nie zadajemy sobie, siedząc wygodnie przed wielkim ekranem – podczas gdy tłumacze, lektorzy i aktorzy głosowi również zasługują na uwagę za wkład w tworzenie kinowego hitu.

Do zbiorowej świadomości istnienie polskiego (bardzo dobrego) dubbingu przebiło się w czasie premiery Shreka. Film doceniono w naszym kraju nie tyle za historię, kreskę animacji, co za wyśmienity przekład – dostosowany do rodzimego widza, pełen smaczków kierowanych do odbiorców dorosłych (jak wyśpiewywane przez Osła Latać każdy może czy rubaszne żarty zielonego stwora), idealnie zsynchronizowany i dopasowany pod względem głosów. To kamień milowy w rozwoju polskiego dubbingu.

Polska wierność znaczeniowa

Ten opracowywano w naszym kraju już w latach 30. XX w., na fali popularności amerykańskich filmów dźwiękowych – wcześniej, przed wprowadzeniem do kin głosu aktorów, wystarczyło tłumaczyć tablice objaśniające akcje. Wojna przerwała wszelkie działania w tym temacie, aktorzy głosowi na powrót podjęli pracę w późnych latach 40. Co jest charakterystycznego w polskiej tradycji dubbingu? Przede wszystkim wierność tłumaczeniowa, którą zachowywano aż do czasów wspomnianego wyżej Shreka („kulawe” tłumaczenie głosowe było przyczyną, dla której zagraniczny hit animowany Toy Story z 1995 r. przeszedł w Polsce bez echa). Skutek: sztywne dialogi i pewna, powodowana przez brak nawiązań do rodzimej kultury, niezrozumiałość na linii dzieło – odbiorca.

Częściej z lektorem niż z dubbingiem

Zresztą, Polacy od dawna wierni byli lektorom – osobom czytającym cały film, do ostatniej kropki. Skąd takie upodobania? Przede wszystkim z przyzwyczajenia, a drążąc dalej, ze względów praktycznych i finansowych. Wyprodukowanie ścieżki głosowej z udziałem jednej osoby kosztuje wiele mniej niż zatrudnienie kilku czy kilkunastu aktorów, a dla peerel- i popeerelowskiej telewizji był to argument nie do przebicia. Po drugie – próbowano, wzorem Skandynawów, emitować produkcje z napisami (co było zapewne jeszcze mniej kosztowne niż lektor), jednak na przeciętnym, czarno-białym, niewielkim ekranie, tekst po prostu zlewał się z tłem, ginął. Warto przy tym pamiętać o długoletnich wpływach rosyjskich. Wschodnie mocarstwo lubuje się w produkcjach lektorskich po dziś dzień.

Zagranica woli dubbing

Odwrotnie niż kraje zachodnie, gdzie dubbing filmów kinowych i telewizyjnych to przyjęty od początków rozwoju kina standard. Również o podłożu historycznym i kulturowym. We Francji dubbing króluje przez wzgląd na pielęgnację rodzimego, najznakomitszego ponoć na świecie języka. Znacie tę niechęć Francuzów do mówienia po angielsku? We Włoszech, Niemczech i Hiszpanii dubbing opracowywano w latach 40. na rozkaz faszystów – ci uważali, że stosowanie w kinie narodowego (jednolitego, co ważne, jeśli wziąć pod uwagę rożne dialekty w tych krajach) języka sprzyja zachowaniu jedności kulturowej. Dubbing popularny jest również w Czechach i w Bułgarii.

Może i my, Polacy?

Jeszcze nie w Polsce, choć trendy w tłumaczeniu audiowizualnym powoli się zmieniają. Mimo że słychać wiele głosów względem dubbingu sceptycznych, w kinach pojawia się coraz więcej produkcji opracowywanych z udziałem aktorów głosowych. Przeciwnicy polskiego dubbingu narzekają na niestaranną synchronizację z ruchem ust bohaterów, a przede wszystkim dobraną według nieprawidłowych kryteriów obsadę. Producenci stawiają na znane nazwiska, które nijak mają się do oryginalnego bohatera. Zagranicą popularne jest przypisywanie konkretnego aktora głosowego do danej amerykańskiej gwiazdy, dzięki czemu udaje się uniknąć językowego misz-maszu, a „naturalność” dubbingu wzrasta. Problemem w polskim tłumaczeniu „na głosy” jest również różnorodność rasowa. O wiele większa w USA czy w Anglii, niż w Polsce, wskutek trudno dobrać osobę do roli rosłego czarnoskórego ochroniarza bądź karateki-Azjaty – mowa tutaj o filmach live-action.

Coraz więcej filmów z udziałem aktorów głosowych

Do stosunkowo niedawna tłumaczono w Polsce tylko animacje. Raz, że do rysowanego bohatera łatwiej dobrać głos, bo nie ma problemu z synchronizacją ruchów ust, te są w końcu stylizowane. Dwa: dzieci nie odczytają płynących w szybkim tempie napisów, a dubbing wcale nie wydaje im się nienaturalny. Z podobnych powodów zdecydowano się na tworzenie ścieżki głosowej do filmów nieanimowanych, przeznaczonych dla całej rodziny. Gdy i te się przyjęły, producenci zabrali się za dubbing filmów kategorii R. Tych, które wedle amerykańskiego stowarzyszeni MPAA osoby poniżej 17. roku życia mogą oglądać jedynie z rodzicem lub pełnoletnim opiekunem. Zaczęli bardzo niedawno, bo od wchodzącego na ekrany w marcu 2017 roku Logana, kontynuacji przygód znanego z serii o X-Menach Wolverine’a. Czyżby dubbing filmu tej kategorii zapoczątkował nowy trend i do naszych kin wejdzie więcej produkcji live-action z dubbingiem polskim? Mimo nieprzychylnych dubbingowi głosów, musi się opłacać, skoro w ten sposób tłumaczy się filmów coraz więcej…

Oto przykład bardzo na czasie. Premiera, na którą wyczekuje wielu. Zwiastun Power Rangers w polskim dubbingu:

https://www.youtube.com/watch?v=0qGHcD2geQU

Fani filmów z dubbingiem (tak, jest takie grono w Polsce!) prowadzą Dubbingpedię – internetową, na bieżąco aktualizowaną encyklopedię z informacjami na temat dubbingu. Prowadzą spis filmów kinowych, telewizyjnych, DVD, a także gier komputerowych, wraz z informacjami (nazwiska aktorów, nazwa studia, daty) na temat przekładu głosowego.

Ciekawostka: przez wzgląd na początkowe problemy w synchronizacji dubbingu, w USA nagrywano niektóre filmy w kilku, a nawet kilkunastu wersjach językowych. Wyobraźcie sobie, jak kosztowna była to produkcja!