O tym języku skandynawskim pisaliśmy już wiele: o jego klasyfikacji, sposobach zapisu bokmal oraz nynorsk, powszechnym użyciu. Norweski, jak każdy język, kryje w sobie wiele tajemnic – interesujących faktów, które jego adepci odkrywają nieraz przez całe swoje życie. Oto garść ciekawostek o popularnym wśród Polaków norsk:
- Każdy wielbiciel komiksów wie, że ich bohaterowie otrzymują niekiedy dźwiękonaśladowcze kwestie, których próżno szukać w języku mówionym czy literaturze innego rodzaju. Zzz…, grr, wrr czy @#$%^&! mają swoje, nieco bardziej skomplikowane odpowiedniki, również w norweskim. Jak wyróżnił Jacek Janowicz w cyklu artykułów „Norweski z przymrużeniem języka” na portalu mojanorwegia.pl, w pochodzących z Norwegii i tłumaczonych na jej język komiksów, możemy spotkać m.in.: klirrrr klirrrr (nasze brz(d)ęk brz(d)ęk, np. monetami), sprett sprett (to odgłos wydawany przez kogoś, kto radosny biegnie), .. zzz… (spokojny sen), zzz…. ulp… stønn… gu…gulp… (to sen niespokojny, złe sny) czy tom ta, tom tom ta (w polskim onomatopei odtwarzającej grę na perkusji nie znaleziono). Co ciekawe, w Norwegii dzwonek do drzwi odzywa się jako pling pling, a ten który robi dzyń dzyń – ding dong, podobnie jak w języku angielskim.
- Po norwesku oczywiście przemawiają tamtejsze zwierzęta. Psy szczekają voff voff, a koty robią mjau mjau, niemal tak, jak nasze. Kury nie mogą natomiast zagdakać po prostu: kokoko, gdyż „ko” to po norwesku „krowa”. Zniesienie jajka obwieszczają: klukk klukk. Koguty z kolei nie dałyby sobie rady z językowym łamańcem „kukuryku”, więc ułatwiają: kykkeliky. Świnki natomiast „wychrumkują” sobie pod nosem: nøff nøff .
- Ostatnia z ciekawostek na temat wyrazów dźwiękonaśladowczych: jedząc, Norwegowie zachwyt nad posiłkiem kwitują: nam nam, podczas gdy ich serca wybijają takt dunk dunk. Całują się, wydając soczyste smask, kichają z szerokim aatsjoo oraz używają klaksonów, które brzmią jak baert baert.
- Krótka wiadomość tekstowa rządzi się swoimi prawami. Nowsze pokolenia, chcąc oszczędzić cennego miejsca w SMS-ie, stosują skróty. W Polsce najczęściej używa się: cb – ciebie, bd – będę, nara – na razie, a także wiele innych z angielskiego: cyu – see you (do zobaczenia), gr8 – great (świetnie). W Norwegii anglicyzmy w SMS-ach również są na topie, w wielu wypadkach zapisywane w kombinacji z językiem rodzimym. Cool to po norwesku qult, a w skrócie QLT. Gdy coś jest cool lub po prostu „wszystko spoko”, możemy napisać DRQL (od det er cool). W norweskich SMS-ach przyjęły się również skróty hiszpańskie. Od popularnego zwrotu que pasa (pol. co tam?) – QPSA oraz Ñ od hiszpańskiego njaa czyli „taaa”.
- Wiemy już, że i Norwegowie nie stronią od powszechnego wplatania wyrazów angielskiego pochodzenia do języka codziennego. Norglish to mieszanka podobna do chinglish’a (chińskiego z angielskim), objawiająca się stosowaniem angielskiego wyjętego jakby wprost z internetowego translatora. „Kwiatki” tego typu pojawiają się w materiałach nie tylko małych biznesów, ale również poważanych w branży hoteli. Przykłady?
Our aim is to use the past as a backdrop for our guests, to enable them to create their own history based on experiences. It is our hope that these narrations may continue to live in the memories of our guests long after their return home.*
Błędów w pisowni czy gramatycznych brak, jednak gdy przyjrzymy się stylowi tej pisemnej wypowiedzi, od razu widzimy niepotrzebne zawiłości. A z badań przeprowadzonych przez EF (Education First) wynika, że Norwegowie zajmują drugie miejsce pod względem biegłości w języku angielskim wśród narodów, które nie są jego native speakerami. Wyprzedzają ich jedynie „ulubieni” sąsiedzi, Szwedzi.
- Fakcik końcowy: z norweskiego pochodzą takie angielskie słowa, jak: ombudsman (słowo to pochodzi zarówno z norweskiego, szwedzkiego i duńskiego, określa niezależnego urzędnika, do którego można zwrócić się z w danej sprawie po wyczerpaniu określonych możliwości prawnych), steak (stek) czy ski (narta, jeździć na nartach).
* Fragment znaleziony przez autora bloga www.norglishgems.blogspot.com