„Mhm”, „ehe”, „ee”, „no no”. Przysłuchując się rozmowie telefonicznej prowadzonej przez przechodnia na ulicy czy współpasażera tramwaju, zdaje się, jakoby mówił on tylko to. Stosowane w języku potocznym komunikaty składają się najwyżej z dwóch sylab, które nieraz wyrażają więcej niż kilkanaście.

Ze Słownika Języka Polskiego:

mhm

potocznie:

  • wykrzyknik wyrażający odpowiedź twierdzącą na postawione pytanie;

tak, no, uhm,

  • wykrzyknik wyrażający zamyślenie, zwlekanie z odpowiedzią, np.:

Mmm, a może pójdziemy do kina?; hm, mmm

W trakcie konwersacji przez telefon komunikaty niebezpośrednie rekompensują kontakt wzrokowy, potakiwanie ruchem głowy, wzruszenie ramion czy uniesienie brwi. Krótkie „o” wyraża zdziwienie, jakby chciało się powiedzieć „Naprawdę? Nie wierzę”, a połączone z wypuszczaniem powietrza z ust „pff” – oburzenie, pogardę, „Nie zrobiłabym tego w ten sposób”. Krótkie jedno- lub dwusylabowce odgrywają dużą rolę w kulturze obrazu. Trudno wyobrazić sobie komiks o przygodach Kaczora Donalda bez wstawek „hmm”, „oho”, „ekhm” (i oczywiście wszechobecnego „kwa”), dynamizujących akcję.

W tym artykule dowiesz się:

Oh, yeah

Ze względu na niezobowiązujący charakter, tego typu onomatopeje mają status „cool” – dlatego wykorzystują je twórcy kultury masowej. Jak Austin Mahone w kooperacji z Pitbullem przy piosence „Mmm Yeah” czy włoski DJ Benny Benassi, dla którego dziewczyny śpiewały „put your hands up, oh yeah”. Wbrew pozorom, „yeah” to wiekowe słowo, a jego pierwsze zastosowanie zanotowano w roku 1863. Jak mało który z wyrazów mowy potocznej, nigdy nie wyszedł z mody. Jeśli chodzi o uatrakcyjnianie potakiwaniem piosenek, nie brak przykładów i na polskim podwórku – choć te kojarzą się raczej z brakiem elokwencji niż stosowaniem ich z jej nadmiaru. Bodaj najsłynniejszy to refren z popularnego kilka lat temu hitu Sokoła, Pono i Franka Kimono:

– Będę brał cię!
– Gdzie?
– W aucie!
– Mnie?
– Cię!
– Eee…
– Ehe

Od niechcenia

Potakiwania, przerywniki i chrząknięcia to słowa-drobiazgi, nad którymi mało kto się pochyla. Uznajemy je wręcz za słowa „leniwe”, choć rozleniwienie stoi po naszej stronie: łatwiej wymówić „no” niż „tak” (jeszcze prościej machnąć głową w górę i w dół), mniej wysiłku wymaga cmoknięcie wargami niż powiedzenie „Wątpię, czy dam radę zrobić to dla ciebie jutro”. Choć gest ów można by uznać już za niegrzeczny.

W zależności od kultury

W kulturze japońskiej tego typu wyrazy dźwiękonaśladowcze traktuje się z większym szacunkiem, jako niosące duży ładunek kulturowy. W Kraju Kwitnącej Wiśni jest takie ważne słowo – うん. W transkrypcji romańskiej zapisywane jako „un”, wymawiane bardziej jak krótkie „m”. Często połączane ze skinieniem głową, oznacza potwierdzenie. ええ („ee”) z kolei ma znaczenie pozornie podobne jak w języku polskim. „Ee”… Zastanawiamy się, gdy ktoś zada pytanie „Pójdziesz ze mną na imprezę w piątek?”. W takim wypadku zaraz po trzykropku dopowiemy „Chętnie, jestem wolna w piątek” lub „Nie mogę, idę na urodziny koleżanki”. Dla Japończyka jednak jasne jest, że samodzielne „ee”, po którym nie następuje dalsze tłumaczenie, to grzeczna odpowiedź przecząca, która oznacza koniec tematu.

Komunikaty niebezpośrednie poruszono w tym tekście w sposób, oddający ich charakter – krótko i niezobowiązująco. A gdyby tak o „mhm” i „ehe” pisać z perspektywy językoznawcy? Mam przeczucie, że (w zależności od języka) monosylaby wyrażają więcej, niż możemy podejrzewać.