Indie albo się kocha, albo nienawidzi. Przybysze z Zachodu określają swoje odczucia względem drugiego z kolei najludniejszego kraju świata zazwyczaj już po pierwszej wizycie. I z taką siłą, jaką zaraz po wyjściu z klimatyzowanego samolotu na lotnisku w Delhi „atakuje” 40-stopniowy wilgotny upał, uderzają wszystkie cechy charakterystyczne hinduskiego miasta.

Indie

  1. Tłum

W hali lotniska może jeszcze nie tak bardzo odczuwalny, zaczyna się na przedmieściach. Na ulicach, targach, na dworcach, od niemowlaków po staruszków, od wysoko postawionych przez biedaków, kaleki, żebraków. Jak przebić się przez tę ludzką mieszaninę, zwłaszcza w „kolejce” do dworcowej kasy? Albo odstać swoje, czekając na łut szczęścia, albo dostosować się do miejscowych zasad: głowa do góry, łokcie na boki i do przodu, gdyż przestrzeń publiczna jest właściwie niczyja, a o swoje interesy trzeba zadbać.

  1. Pozorny brak zasad

Autobus odjeżdża pół godziny po czasie, kierowcy trąbią na siebie bez ustanku a piesi przechodzą przez ulicę, gdzie im się podoba? Ruch uliczny na indyjskich drogach wygląda, jakby nie był ograniczony żadnymi zasadami – a jeśli tylko wysuniesz stopę poza krawężnik, niechybnie zostanie przejechana kołami rikszy, autobusu czy motoroweru. Warto jednak przełamać swoje opory i po prostu przejść przez jezdnię. Okazuje się wtedy, że dla każdego znajdzie się na niej miejsce. Prąd płynie dalej, a ty przechodzisz bezpiecznie. Na chaosie opiera się działanie całego kraju i choć mogłoby się wydawać, że bez szczegółowej organizacji państwo nie będzie funkcjonować, Indie prą do przodu i mają się dobrze.

  1. Fekalia

Oczywiście nie każdy w hinduskich miastach załatwia się na środku chodnika. Ludzi jest jednak tak wiele, że nawet niewielki odsetek wypinających się na przechodniów skutkuje koniecznością omijania fekaliów. Pasażerowie pociągów i autobusów mają w zwyczaju iść za potrzebą na dworzec… Nie do toalety, lecz wprost na peron. A gdy siedząc w indyjskim pociągu mijamy kolejne miejscowości, uderza nas osobliwy widok. Grupy kucające w krzakach niczym na spotkaniu towarzyskim, mężczyźni i kobiety osobno.

  1. Śmieci

Przestrzeń publiczna nie jest każdego, jak w Europie, lecz niczyja – dlatego hindusi nie dbają o nią, jak o własny dom czy biuro. Stąd fekalia i tony śmieci. Walające się w parkach, na chodnikach, za miastem. Plastiki i blachy, ogromne wysypiska, które nocą stają się żerowiskiem na pół dzikich zwierząt. Z europejskiego krajobrazu przestrzeni miejskiej każdy kojarzy ogrodzone, podsypane kamykiem pojedyncze drzewa i krzewy. W Indiach te osobliwe donice często wypełnione są butelkami i kubeczkami po herbacie.

  1. Ceny

W porównaniu do polskich, bardzo niskie. Wystarczy odwiedzić stoisko z jedzeniem ulicznym, by przekonać się, że równowartość 2, 3 złotych zapewni nam sycącą przekąskę lub lekki obiad. 5 złotych to już pełne danie obiadowe: ryż z warzywami, kluski z dodatkami, wszystko aromatycznie przyprawione. Majątku nie wydamy również na nocleg. Już za 5 do 8 złotych dostaniemy średniej czystości pokój z możliwością wzięcia prysznica, a 10 do 12 PLN być może zapewni nam świeżą pościel i klimatyzator. Kilka złotych więcej i możemy cieszyć się nocą spędzoną w średnim standardzie zachodnim. Ceny w Indiach to zresztą sprawa bardzo elastyczna, zawsze do negocjacji. Są sprzedawcy, którzy skrupulatnie liczą resztę, a i wydadzą o kilkaset rupii za mało, są i tacy, którzy nie spoglądają na pieniądze, powtarzając „it’s ok, it’s ok”.

  1. Przestrzeń osobista

Spacer po ulicy hinduskiej metropolii to szok nie tylko dla uszu i oczu, ale i całego ciała. W morzu ludzi każdy się obija, ociera, szturcha łokciami… I to wynika z hinduskiego pojmowania przestrzeni publicznej, w której, z braku własności, nikt nie ustanowił zasad. Naturalne jest delikatne „przestawienie”, podepchnięcie kogoś, kto zagradza drogę czy przeciśnięcie się między rozmawiającą, tarasującą chodnik grupą. Hindus dba o swoje.

  1. Radzenie sobie

W Indiach wszystko da się zrobić. Zakleić otwór po szybie samochodowej dyktą, sklecić sobie klapki z plastikowych butelek i kawałka sznurka lub materiału, zarabiać na życie ważeniem ludzi (potrzebna jedynie waga, kilka kartonów do siedzenia i można rozłożyć punkt usługowy na chodniku), ogrzać zmarznięte dłonie i stopy przy pomocy palonych krowich placków… Potrzeba matką wynalazków, zwłaszcza gdy sakwa pusta. Co Hindusowi nie wychodzi na złe – większość potrafi sobie „radzić” rzucona na głęboką wodę, np. na emigracji.

Wszystkie wymienione wyżej sprawy mogą stanowić zarówno o uroku Indii, jak i być tym, co odrzuca ludzi z innej, skrajnie odmiennej kultury.