różne warianty jednego języka

Tak żywego zjawiska, jakim jest język, nie da się utrzymać w słownikowych ryzach. Jak kraj długi i szeroki, zróżnicowanie terytorialne poznać można nie tylko po zmieniającym się krajobrazie, lecz również po mowie tubylców. Tej niekiedy nawet krajan nie zrozumie od razu.

Językowy obszar Polski dzieli się na cztery dialekty: małopolski, wielkopolski, śląski oraz mazowiecki. Na każdy z nich składają się gwary, dla przykładu – dialekt małopolski notuje gwary Pogranicza Mazowsza, Łęczyckiego, Sieradzkiego, Kieleckiego, Lasowiaków, Krakowiaków Wschodnich, Podhala, Spiszu, Przemyskiego i kilka innych. A gdyby podliczyć wszystkie używane w Polsce i wyodrębnione przez badaczy, należałoby podać liczbę 39. Plus te, funkcjonujące w obrębie nadmorskich tzw. nowych dialektów mieszanych.

Czy gwarami naprawdę mówi się na co dzień?

Wraz z odchodzeniem kolejnych pokoleń również i one pozostają jedynie na papierze, spisane przez językowych hobbystów. Nie wszystkie. Śląska gwara cieszy się w końcu wśród młodzieży niewymuszoną popularnością. Jestech stond, więc godom, nie rozumia, co mówicie – to słowa piosenki Ilony „Potani” Chylińskiej, młodej raperki, która swoją miłość do gwary wyznawała w talent show o kilkumilionowej widowni. „Ślunski” (zamierzenie bądź nie) promuje również Chwytak, internetowy śpiewak, który przeróbkami znanych hitów osiąga na YouTube miliony wyświetleń. Sprawdza się prostota – w końcu artysta w kartonowym hełmie śpiewa w stylu: pasłech se gąskę, na stole miołech zakąskę. Podczas gdy gwara przemysłowego zagłębia wchodzi w przyjemny miraż z kulturą współczesną, te z terenów górzystych (podhalańską, spiską, biecką, przemyską) wtłacza się w sztywne, nieatrakcyjne dla młodych ramy kultury ludowej.

Rusz bochenkiem!

Również w Anglii niektóre z gwarowych odmian wydają się cieszyć większym prestiżem niż inne. Jak cockney, język rdzennych mieszkańców wschodniej części stolicy, regulaminowo urodzonych w zasięgu dźwięku dzwonów kościoła St. Mary-le-Bow. Ta londyńska gwara prócz wielu unikalnych zwrotów, zawiera element wymagający wysiłku umysłowego oraz obycia z angielską kulturą. To Cockney Rhyming Slang, w którym zdania pozornie nie mają sensu. „Gordon looks brown bread” – przykładowe w polskim tłumaczeniu dosłownym to: Gordon to razowy chleb. A naprawdę: Wygląda na to, że Gordon jest skończony. Tworzenie fraz w Cockney Rhyming Slang opiera się bowiem na konstruowaniu dwuwyrazowego (najczęściej) rymu do konkretnego słowa, a następnie umieszczanie go w zdaniu na miejsce poprzednika. „Brown bread” to w tym wypadku zamiennik słowa „dead”, którego można użyć w znaczeniu „skończony, wyczerpany, bez perspektyw”. Tłumaczący z tego rymowanego slangu muszą „use their heads” (pol. „ruszyć głową”), a raczej „use their loafs (of bread)” (dosł. użyć bochenków (chleba)) – dla utrudnienia drugi, dopasowany do rymu element frazy często się opuszcza.

Co jesz na herbatę?

Język angielski pod względem terytorialnym potrafi być mocno zróżnicowany. Dowodem gwary znajdujące się w obrębie dialektu regionu Northumberland, leżącego w północno-wschodniej części kraju. W gwarze dialektu Geordie (przykładów można posłuchać chociażby w kontrowersyjnym programie telewizyjnym „Geordie Shore”) zwykłe „all right?” to „aal reet?”, „home” to „hyem”, a „very large” – „geet walla”. Mniej komplikuje się klasyczny angielski w okolicach Manchesteru, choć i tu występują osobliwości typu: What are you eating for tea? (dosł. co jesz na herbatę?), podczas gdy przez „tea” rozumie się wieczorny posiłek. Jak zatem mieszkańcy Manchesteru i okolic mówią na popularny napar? „Brew”, czyli słowem oznaczającym „piwo” lub „warzenie”. Dość wspomnieć, że „dinner” to tutaj „lunch”, a „supper” (pol. kolacja) to mała przekąska zjedzona przed spaniem.

Gwara w przekładzie

Tłumacze rzadko specjalizują się w przekładzie konkretnej gwary, choć w codziennej pracy mogą zetknąć się z różnymi odmianami języka obcego – i nikt ich wcześniej przed tym nie ostrzega. O ile w trakcie tłumaczenia ustnego na spotkaniu biznesowym czy konferencji chodzi o to, by przekazać potrzebne informacje, to w literaturze należałoby pokazać w języku docelowym wszystkie elementy charakteru danej postaci, m.in. gwarę. Jak ją przetłumaczyć? Sposobów używa się kilku. Jednym z nich jest tworzenie wariantu językowego od nowa: przekręcanie słów i formułowanie nowych zwrotów. Ci, którzy twierdzą, że to strata czasu, a efekt wychodzi naiwny, próbują nadawać polszczyźnie chłopskiego charakteru, np. renkami, godoł. Jeszcze inni spędzają długie godziny na przekopywaniu literatury z różnych okresów po to, by jak najbardziej zbliżyć się do języka danego terytorium czy grupy społecznej.

Są tacy, którzy uznają rozwiązanie „gwara za gwarę”. Jeden z tłumaczy wydawnictwa, zajmującego się wypuszczaniem na polski rynek japońskich publikacji wyznał, że gwarę tokijską tłumaczy przeważnie na warszawską, osaczańską natomiast na poznańską. Ostatni sposób – najmniej wymagający – polega na stosowaniu wyłącznie klasycznego słownictwa, bez przekładu odmiany języka. A co z autentycznością postaci? Cóż, może lepsza prostsza niż przerysowana?

Dodaj komentarz